Ja zakpilem Ryjec ale jesli juz to o jakim wieku dzieci mowimy?
Cytuj:
Na przeciążenie uczniów nauką narzekają najczęściej dzieci,które się nie uczą a czas dzielą na siedzenie przed kompem lub plucie słonecznikiem na przystanku.
Absolutnie sie nie zgadzam z tym wnioskiem, dziecko jest emanacja domu. Rodzicow. Calkiem sporo dzieciakow na skraju wykluczenia edukacyjnego czy nawet spolecznego, zanjduje sie w owym miejscu za sprawa czynnikow zewnetrznych najczesciej emocjonalnych, lub warunkow domowych, ktore sa mocno zroznicowane. Bledy wieku dzieciecego oznaczaja nie mniej i nie wiecej jak to, ze to my ksztaltujemy z mlodego czlowieka przyszly samodzielny byt ale nie ma zadnego szablonu psychologicznego bo kazdy mlody czlowiek jest inny i ma inne potrzeby.
Stawianie diagnozy na to, ze skoro ktos nie udzwignal wysilku bo jest leniem, nawet w odniesieniu do doroslych jest krotkowzrocznoscia jak zwykla ignorancja. Znam przypadki gdzie dziecko nie moglo wystrzelic intelektualnie z powodow czysto indywidualnych, zdrowotnych i genetycznych (nie wiem czy to dobrze zabrzmialo) mowic potocznie "potrzebowalo czasu" (ale przeciez glownie opieki i zrozumienia) by po przelamaniu barier osiagnac sukces swiadomosciowy ale takze spoleczny. I znam wiele przypadkow zajezdzonych dzieci, okulawionych ambicjami rodzicow, presja srodowiska, czy defektami poznawczymi, ktore to dzieci pomimo nakladow, uwagi i zainwestowanego kapitalu emocjonalnego nie mowic o finansowym nigdy nawet przez moment nie byly szczesliwe co znaczy takze byly skrzywdzone nieswiadomie. Zeby nie rozciagac to szczescie (w sensie umiejetnosci radzenia sobie z przeciwnosciami i wyzwaniami) dziecka a pozniej doroslego jest ocena jak zostal uksztaltowany.
Dzieci wytresowane nie sa dziecmi swiadomie podejmujacymi decyzje - bo sa
dziecmi. Z zasady.
Dla mnie ciekawe jest to kto i wedlug jakich kryteriow uznaje jaka wiedza jest zbedna a jaka niezbedna uczniowi? Oraz jak oblozyc mlodego czlowieka po zajeciach szkolnych.
Cokolwiek by nie powiedziec to ma sie to jednak nijak do ukrywania faktow z historii i tak nauczanej, co slusznie przypomina miniony okres komuny kiedy to "nie wypadalo" wpominac o Katyniu nawet gdy dociekliwi uczniowie pytali. Dzis bedziemy udawac, ze nie bylo rzezi wolynskiej a jak dojdzie inna ekipa do wladzy bedziemy kultywowac osiagniecia rewolucji pazdziernikowej.
Mozna szkolnictwo zreformowac tak, zeby niczego nie uczyc, mozna tak zeby uczyc wszystkiego a okaze sie to niepotrzebne i zlotego srodka nie ma. Szkola jest jak lazenie z wykrywka, jeden znajdzie cos ciekawego co go zainspiruje na cale zycie, drugi nakopie (w jego ocenie) zlomu i zrezygnuje poirytowany a jeszcze innemu czynniki zewnetrzne - np zle prawo uniemozliwi realizacje..
A na koniec wszyscy spotkaja sie w okopie w blocie i sniegu bo wybuchnie wojna.
Ile krajow na swiecie tyle modeli nauczania. Jak zapytam mlodego czlowieka w UK gdzie lezy Litwa to pomimo skupienia uwagi mediow uk w efekcie wojny, wciaz niewielu wie, ze w ogole Litwa istnieje.
Wiec o co chodzi tak naprawde w nauczaniu?