Myśliwi kebabowi tu mają mało do gadania, bo decyduje prokurator czy i jakie środki zapobiegawcze zastosować.
No cóż, za moich czasów nie do pomyślenia. Conajwyżej w Gdyni na patrolu przerwa, by kebab leciał w powietrzu i biegiem, panowie biegiem! Berety na biegiem, takie były nieformalne komendy, porządne buciory i się biegało :h :ang
Taką akcję doskonale pamiętam na Skwerze Kościuszki. Może był 2003, może 2004 rok? Było tego tyle, że książkę można napisać :) Jedziemy z policjantem, patrol mieszany. Polonezem tzw. trapezem (kłania się dialog z "Pitbulla") Papieroski, hi, ha, heheszki, muzyczka z kasety ala Westbam tyry tyty tynyny.... Środek sezonu. Wieczór, jakiś piątek albo świątek. wulgaryzm... dopiero 21 jeszcze tyle czasu do rana, do 7 (koniec służby, standardowana "dwunastka")
Nagle dyżurny odzywa się, że w barze koło kina Gemini (było tam dużo knajp kiedyś, obecnie trawnik i parking wojskowy) doszło do napadu. Właściciel próbował użyć legalnie posiadanej broni, dostał zawału (pogotowie jedzie), a sprawcy się oddalają. Jest ich kilku, mamy uważać, posiłki w drodze.
No to cyk, cichaczem podjechaliśmy na Skwer (żadnych sygnałów!), patrzymy faktycznie jakieś cwaniaczki zaczynają na widok radiowozu uciekać. We dwóch wypadliśmy z Poldolota. Jeden wspólny ryk w rodzaju "Policja, Żandarmeria, stać!". Te nielaty się rozbiegły. Wyłapaliśmy ich prawie wszystkich. Zabrakło kajdanek, ale mielismy zapas po kieszeniach jednorazówki, JEdnego nawet przykułem do takiej dużej choinki, szamotał się tak, że całe drzewko się ruszało..... Ludzi pełno, zbiegowisko. Właściciela baru wstępnie zabezpieczyliśmy, wróciła mu świadomość, potem opatrzyło go pogotowie. Zatrzymaliśmy sami 9 osób. W nocy na pobliski komisariat zgłosiła się dziewczyna, która była z nimi, ale pozamykaliśmy wszystkich i została sama w mieście. To byli przyjezdni.
Właściciel powiedział, że za to, co zrobiliśmy mamy u niego obiady gratis do końca życia :) A nawet raz skorzystałem, jak chciałem płącić to się obraził :)
Sprawa sądowa. Wezwali nas na świadków. Po naszych zeznaniach pokrzywdzony wstaje, mówi wysoki sądzie, chciałbym złożyć oświadczenie. PRoszę bardzo. Nie wiem, jak ale ci dwaj panowie ten policjant i żandarm uratowali mi wtedy życie. Z tego co słyszałem, nie wiem jak ale oni latali dosłownie po skwerze, krzyczeli i wyłapali tu obecnych oskarżonych niemal do zera :)
Także za moich czasów trochę inaczej się podchodziło do roboty. Jak nic się nie działo, to ok, ale jak co do czego to OGIEŃ :)
|