Lipek napisał(a):
witam!
ja zadnej legendy związanej z ta miejscowoscia nie znam...mozesz coś przytoczyć?
Pozdrawiam!
Sprawą tą zajmują się zarówno historycy jak i dziennikarze.
Na temat wydarzeń związanych z ucieczką Niemców z Krakowa i wywozu przez Franka dzieł sztuki istnieje kilka wersji. Jak podaje dr M. Rostworowski obrazy już około sierpnia 1944 r. miały zostać wywiezione na Śląsk do zamku Sichau
To nie tylko legendy, to także fakty.
Poniżej artkuł L. Adamczewskiego
"Była środa, 17 stycznia 1945 roku. Pięć dni wcześniej na froncie wschodnim ruszyła gigantyczna ofensywa Armii Czerwonej i podporządkowych jej dowództwu jednostek 1. Armii Wojska Polskiego. Kraków, stolica Generalnego Gubernatorstwa, znalazł się na bezpośrednim zapleczu frontu.
Do tego dnia doktor Hans Frank przygotowywał się od dawna. Latem poprzedniego roku, gdy Rosjanie dotarli do Warszawy, polecił, by najcenniejsze dzieła sztuki zgromadzone w zamku wawelskim, oficjalnej siedzibie gubernatora generalnego, wywieźć w bezpieczniejsze okolice. Wybór padł na znajdujący się długo poza zasięgiem alianckich bombardowań Dolny Śląsk, a ściślej na zamek Manfreda von Richthofena w Seichau, czyli w dzisiejszym Sichowie.
Po wojnie znaleziono dokument, w którym Wilhelm Ernst Palezieux, specjalny pełnomocnik do spraw zabezpieczenia skarbów sztuki i dóbr kultury w GG, 25 sierpnia 1944 roku pisał do szefa Urzędu Administracji Generalnego Gubernatorstwa: ,,Pozwalam sobie doręczyć Panu w załączeniu listę przedmiotów artystycznych, które osobiście przewiozłem samochodem do zamku Seichau, powiat Jauer (obecnie Jawor przyp. L. A.) na Dolnym Śląsku. Oprócz wymienionych w niej czternastu pozycji, wysłano na życzenie Pana Gubernatora Generalnego do Seichau trzy wagony kolejowe wartościowych dzieł sztuki, stanowiących większą część tego, co znajdowało się w piwnicach zamku''.
Obecnie pałac jest w ruinie. Jestem ciekaw, gdzie wywieziono fanty z zamku przed zajeciem tych terenów przez Rosjan ;)
[ img ]
tak to wyglądało kiedyś.
Ciekawy też jest Stanisławów:
Ruiny poniemieckiej radiostacji na górze Rosocha to piętrowy, podpiwniczony budynek. Jego ceglane mury usłane są wgłębieniami po kulach z karabinów. W środku ściany popisane są przez nieudolnych grafficiarzy. Jednak gdzieniegdzie widać ślady niemieckiej bytności – pokoje malowane wałkiem we wzorki, a w piwnicy napisy w języku niemieckim. Kilkanaście metrów od głównego budynku stoją cztery betonowe cokoły, które pozostały po metalowym maszcie radiowym. Każdy ma wymiary prawie dwumetrowej kostki. Ustawione są od siebie w odległości ok. 5m, co daje wyobrażenie o wysokości niegdyś stojącego tu masztu. Cały pobliski teren usiany jest małymi bunkrami. W tym miejscu ma się wrażenie, że II Wojna Światowa wciąż trwa.
[ img ]