Kiedyś podczas wojny w mojej narzeczonej rodzinnej wsi jej prababcia -kobieta wielce wierząca ulitowała się nad niemeickim żołnierzem i poczęstowała go skromnym ciepłym obiadem,gdy ów żołnierz opuszczał gospodarstwo został prawdopodobnie wykryty przez polską partyzantkę ,przeszedł tylko około 200 m i został zastrzelony przez gołębiarza czy snajpera (jak zwał tak zwał) ,pochowali go w tym miejscu gdzie zginął czyli na górce pod drzewem.Później w latach 70 został tam założony transformator i(to tak na marginesie)wielu ludzi bało się tamtędy przechodzić bo cholernie straszyło(cholernie tzn.jęki,głos krzyczący po niemecku,zjawa żołnierza)i tak samo wielu ludzi niewiedziało o zdarzeniu jakie tutaj miało miejsce podczas wojny.Dopiero po kilku latach ktoś natrfił na szczątki które wypluła ziemia (inaczej tego błąd ortograficzny!!! określić)i żołnierz został pochowany na pobliskim cmentarzu.Wszystkie zjawiska ustały.
A tak na marginesie w tej samej wsi ktoś postawił dom na pochownych zwłokach,i nie pomieszkał tam długo bo go w nocy atakowała zjawa i dusiła,dom(a raczej chata) została zburzona i ziemia rozkopana odkrywając szczątki ludzkie.
Teraz moja historia z tamtych terenów obfitujących w historie sięgające Powstania Listopadowego oraz wojen późniejszych, przyjechałem sobie wraz z narzeczoną na weekend do jej rodziny do tej wsi,ponieważ moja kobieta stwierdziła że nie ma ochoty się ze mną włuczyć po lesie tylko opalać poszedłem sam,przygotowałem się wziełem wykrywkę ,saperkę,kompas,trochę żarcia do plecaka bo miałem iść na kilka godzin .
Wcześniej ustaliłem że poszperam trochę w głębi lasu ,gdzie są szczątki domu w którym byli torturowani polscy partyzanci i później na zewnątrz rozstrzelani.Te miejsce nadała mi a może powiedziała lepiej brzmi najstarsza kobieta we wsi z którą miałem przyjemność rozmawiać dodam że darzę ją wielkim szacunkiem że na swój wiek około 90 lat ma tak wspaniałą pamięć i poczucie humoru i jest osobą strasznie ruchliwą jak na staruszkę :D
Wracając do mojego przeżycia ,poszedłem do lasu i po około godzinie dotarłem do tego domu a raczej szczątków, niepowiem niebyło go łatwo zlokalizować mając tylko na uwadze zarośnietą nie do poznania dróżkę i stary dąb jako punkt nawigacyjny.
Zjadłem kanapkę, wypiłem cole, wypaliłem papierosa, rozejrzałem się wokoło i błąd ortograficzny!!! szperać.
Naokoło domu nic nieznalazłem trochę dziwne a może nie,ponieważ trochę mi się zeszło postanowiłem że innym razem jeszcze raz tutaj poszperam,na koniec wyprawy wlazłem w te ruiny to tak jakbym wszedł do domu ,patrzyłem na podłogi a raczej ziemię ,szczątki ścian ,i tutaj proszę się nie śmiać ze mnie bo naprawdę mało się nie zesrałem ze strachu i dotej pory nie jest mi do śmiechu oraz do wszyskich niedowiarków są pewne siły z którymi lepiej nie zadzierać oraz uważać a jeszcze to jest prawdziwe zdarzenie , nie jest wymyślone ani nic w tym stylu nieubzdurałem tego sobie.
Wracam do zdarzenia ,spojrzałem na kawałek ściany czy pozostałości po niej ,wysokiej około na 2 metry szerokiej może 2-2,5 "nie" z czasownikami piszemy oddzielnie - błąd ortograficzny!!! wracać i jej mierzyć.
Osunął a może raczej odpadł kawał ściany ,uderzył w ziemię nie znaturalym odgłosem wiem co mówie jak rzucimy kamieniem w ziemię w zieme a nie chodnik ,cholera dźwię był nienaturalny za głośny jak ktoś uderzy w blachę młotkiem i powiększy ten dźwięk o kilka decybeli (nieznam się sorry ale trudno mi jest to opisać) to trudno opisać nienaturalny dźwięk oraz tyśące drobnych kawałków na które się rozleciał
i kurz jaki powstał który przewyższył mnie ,no i co robić spiep....aż gdzie oczy poniosą .
I to dopiero początek biegnąc między drzewami miałem wrażenie jakby ktoś naprężał gałęzie i wchwili gdzy dobiegam do niego puszczał je w moją stronę ,jedna z takich właśnie (mówie poważnie nieściemniam ludzie to było na prawdę)uderzyła mnie w klatkę że aż odrzuciło mnie do tyłu , błąd ortograficzny!!! tchu złapać(wiem że ktoś powie że sam pewnie na nią wbiegłem ale to mnie piep.. i odzruciło do TYŁU !!!!!!!) ,udało mi się wstać i biegłem dalej .
Cały czas biegłem niepamiętam tego biegu dokładnie ,dobiegłem do domu blady,poraniony,posiniaczony wystraszony tak że błąd ortograficzny!!! papierosa utrzymać w ręku.
Moja narzeczona gdzy mnie zobaczyła ten jej wyraz oczu i przerażenia to mnie przeraził.
Niechcę i "nie" z czasownikami piszemy oddzielnie - błąd ortograficzny!!! tam wracać i nigdy tam już nie pójdę i nimomu tego miejsca nie wskażę.
Oto rachunek z powrotu:
-brak saperki,kompasu,zegarka,papierosów,zapalniczki,
-rozerwane spodnie w kilku miejscach na wysokości kolan ,klikanaście siniaków,ran na rękach ,i kolorowa kaltka piersiowa tęczy na klatce.
Stwierdzam że naprawdę trzeba na wszysko uważać i mieć się na baczności ,największe kary za olewanie przesądów ,historii mają ci co twierdzą uparcie że nic takiego nie istnieje jak zajwiska paranolmalne i naśmiewają się z nich(ja na szczęście już do nich nie należę)
Wiem że wiele osób przyjmie te historie z lekką rezerwą lub będzie się naśmiewać ale ja wiem co mi się stało i nikt mi tego nie odbierze ,każdy ma jakieś zdarzenia małe ,duże ale każde ma swoją moc.
|