asdic321 napisał(a):
Nie wierze Test, ze nie zrozumiales o co naprawde w notatce chodzi - wiec po co to podbijanie bebenka?!
No, to Cię zdziwię, bo do tej pory nie mogę tego zrozumieć.
Rozumiem, że będą karać tego człowieka za ingerencję w stanowiska archeologiczne (nota bene - w warstwę orną).
Rozumiem, że będą karać człowieka za handel tak pozyskanymi przedmiotami.
Ale nie pojmuję, co robią w tej bajce XVIII-wieczne miedziaki, medaliki, klamry i elementy umundurowania (guziki).
I o tym właśnie pisałem w komentarzu do cytowanego artykułu.
Jeżeli interesują Cię takie przedmioty jako archeologa, to przekażę Ci mój zbiór, zanim ktoś nas ubiegnie i je zarekwiruje.
U Ciebie będą bezpieczne, bo jakoś tak jest w tym kraju, że np. te same monety w domu archeologa albo numizmatyka
są legalne, a u posiadacza detektora są "przedmiotami pochodzącymi z przestępstwa", bez względu na ich rzeczywiste
pochodzenie. Pewnie z aluminiowymi medalikami jest tak samo.
Utrzymuję kontakty z kilkoma archeologami (których darzę zaufaniem i szacunkiem) i oni też nie mogą pojąć tego fenomenu.
Ani oni, ani ja, nie podzielamy jednak Waszego stanowiska, że odpowiedzialni za wszystkie złe rzeczy, opisane w tym długim
wątku są policjanci, a najbardziej dziennikarze (daruję sobie cytowanie zamieszczonych powyżej inwektyw pod adresem obydwu grup).
Policjanci wiedzą o zabytkach tyle, ile dowiedzą się od archeologów na osławionych już szkoleniach oraz w konkretnych przypadkach powiadomienia o przestępstwie. Dziennikarze zaś wiedzą tyle, ile przekażą im policjanci (bo istotą mediów jest PRZEKAZ informacji). I jedni i drudzy z całą powagą traktują tę pochodzącą od archeologów i konserwatorów wiedzę, że np. nowożytne medaliki i guziki są cennymi zabytkami archeologicznymi.
Według mnie, przyczyną tego wszystkie jest popierdzielona ustawa, którą kilka lat temu uchwalił Sejm pod wyraźnym naciskiem środowiska archeologiczno-konserwatorskiego. I niczyjego innego.
Nie mam zamiaru walczyć o jej zmianę. Niech zmieniają ją środowiska najbardziej zainteresowane i powołane do tego, czyli archeolodzy, a jeszcze bardziej wszelkiej maści konserwatorzy. To ich zadaniem jest dbałość o zachowanie spuścizny materialnej. Dopóki ta ustawa będzie obowiązywała dotąd będzie kwitło podziemie poszukiwawcze i handel zabytkami. Bez żadnej kontroli. Będą wyłapywani leszcze od medalików ze św. Antonim na Allegro ale poważne transakcje robione będą gdzie indziej i z kim innym. Jeszcze do niedawna z for i aukcji internetowych wiadomo było: co, ile i mniej więcej gdzie jest znajdywane. Teraz wiadomo tyle, że jak ktoś znajdzie coś wartościowszego, to ma siedzieć cicho i broń Boże nie pokazywać żadnym służbom, bo grozi mu spory wyrok. Taki jest rzeczywisty efekt obowiązywania ustawy. A tysiące poszukiwaczy jak chodziło - tak chodzi codziennie po polach. I znajduje (zwykle w warstwie ornej, która na ogół archeologów nie interesuje).
Miłego ślizgania się po powierzchni.
Acha - :fon jak już zmienicie tę ustawę, to mnie zawiadomcie, bo jestem bardzo zainteresowany oficjalną współpracą z archeologami.
Na razie moi koledzy naukowcy muszą się z nią ukrywać. A i "kolaborujący" poszukiwacze nie mają lekko. Potem musimy czytać w sprawozdaniach, że poszukiwacz chodził po polu, i chodził, i zbierał do torby, i zbierał, ale że słonko już zaszło, to nie wiedział, co zbierał ( i tak wyzbierał całe cmentarzysko z powierzchni) ale w domu przejrzał na oczy i po tygodniu zgłosił konserwatorowi, więc porządny gość z niego jednak jest, a nawet bohater (i teges, panie) wcale nie przestępca, więc trzeba jakiś dyplom wytrzasnąć dla niego, a najlepiej żeby "wojewódzki" (aczkolwiek nie Kuba) mimo wrodzonego wstrętu do detektorystów uścisnął rękę. (Sprawa jest z Twoich okolic, Asdic, więc powinieneś ja dobrze znać).
:pa
Test