FDJ napisał(a):
Mam nadzieję, że mój post nie zostanie odebrany jako megalomanię ale czuję się ignorowany więc powtórzę nurtujące mnie treści jeszcze raz z prośbą o wyjasnienie:
FDJ napisał(a):
Być może stoję po niewłaściwej stronie i czegos tu nie rozumiem.
Czyżby Marcin Rudnicki na tzw "nocnym wypadzie" o którym Pan pisze dopuścił się jakiś nielegalnych działań ?
Co do dialogu który Pan proponuje to nie bardzo jednak rozumiem jego płaszczyznę.
Pisząc dialog nasza strona ma raczej na mysli wyjasnienie wszelkich pomówień, które do tej pory padły, być może nawet po obu stronach.
Natomiast jeżeli chodzi o poszukiwania na stanowisku w NC to raczej nie jestesmy tu stronami do dyskusji bo nie od nas to zależy tylko od archeologa prowadzącego badania.
Chyba, że ma Pan na myśli w ogóle poszukiwania z wykrywaczem po za stanowiskami wpisanymi w rejestr lub plan zagospodarowania przestrzennego powiatu Głubczyce ?
W takim przypadku prawo jest jedno dla wszystkich obywateli tego kraju niezaleznie od miejsca zamieszkania.
Do Prema
Skoro zaczęliśmy normalnie rozmawiać powściągnij proszę swój temperament.
Przepraszam, że nie odpowiedziałem na to pytanie, musiało to umknąć mojej uwadze.
Moim zdaniem tak.
Wiem, że w Polsce różnie interpretuje się prawo ale przynajmniej w woj. oplskim jest to wykroczenie. Pozostaje jeszcze aspekt moralny, bo wygląda to tak, że zbiera się grupa ludzi, która jedzie do NC na wykopaliska w ściśle określone miejsce. Robią swoją robotę na stanowisku, a wieczorem w ramach rekonesansu jadą na pobliskie pole poszukać sobie denarów.
Denarki stają się ich własnością, bo do muzeum nie trafiają.
W tym momencie zatrzymajmy się aby tą sytuację przeanalizować.
Mała grupka na czele z archeologiem wyciąga monetę czy monetki ze stanowiska archeologicznego. Skoro tam były, to musi być stanowisko archeologiczne. Nie wnikam w to czy jest ono wpisane do rejestru czy nie jest.
O fakcie chodzenia po polu dowiaduje się właściciel pola, do którego nikt po zezwolenie nie poszedł. Sąsiedzi, którzy to widzieli idą do właściciela pola aby mu o tym powiedzieć. Właściciel dzwoni w następnym dniu do Opola i opowiada o tym WKZ. Ten nie wie co odpowiedzieć, bo na tym polu nie powinno nikogo być. Dzwoni do M.B. z zapytaniem dlaczego grupa chodzi po innych polach, skoro mają być w innym miejscu. Nie chcąc wywoływać niepotrzebnych napięć pewnie M.B. nie powiedział o tym M.R. (tak myślę). Jednak musiało to mu dać do myślenia, że taki incydent może w złym świetle przedstawić te badania, zwłaszcza że na to wszystko patrzą ludzie z zewnątrz, a "upierdliwa" białogłowa ma swoich ludzi, którzy ze wszystkim do niej chodzą i informują.
Można by ten wątek dalej ciągnąć ale nie widzę takiej potrzeby. Reasumując uważam, że nie powinno to tych wypadów dochodzić.
Osobiście słyszałem wypowiedzi, że pod przykrywką archeologów, wieczorami robi się wycieczki na inne pola.
Nie jestem przeciwnikiem wyciągania denarów z ziemi, ale pewne rzeczy muszą być robione z rozwagą. Niech one trafią do muzeum a nie do jakiegoś prywatnego zbioru czy na aukcję internetową.
Takie jest moje zdanie i wiem, że nie wszystkim się to podoba.
No to chyba tyle.
Pozdrawiam wszystkich,
Arek sp6ouj