Wielkie dzięki bracia! Zastosowałem się do Waszych wytycznych i przywlokłem do domu jakieś urządzenie z napisem: Digital Multimeter Marki i kraju producenta tegoż ustrojstwa nie da się zidentyfikować, chyba że po numerze seryjnym naklejonym z tyłu ( a zaczyna się on wielce dla nas wymownym skrótem: WH).
Chwilę myślałem, jak się z tym obchodzić (instrukcja napisana była jakimiś krzaczkami oraz osobliwą angielszczyzną). W końcu zacząłem sobie dotykać viscera Jabla tu i ówdzie. Nie powiem, wyświetlały się różne cyferki (najczęściej jedynka), ale wcale mądrzejszy od tego nie byłem. Postanowiłem sobie odłożyć te egzorcyzmy na czas, gdy będę w lepszej kondycji intelektualnej. Składam ci ja nieszczęsnego pacjenta, jakoś tak odruchowo podłączam zasilanie, a ten jak nie ryknie! (potencjomer był na full). Patrzę, dioda miga i wszystko gra.
Ucieszyłem się niezmiernie! Potem naszła mię refleksja: no to co jest grane? Albo ja jestem jakiś Kaszpirowski, albo dorwałem cudowny multimetr, albo Jabel mój wziął sobie wolne na parę dni i właśnie wrócił z urlopu.
Pytanie do Was waszmościowie: jak tłumaczyć takie zjawisko? Ma to jakieś uzasadnienie naukowe, czy to zwyczajny cud?
Pozdrawiam
Feeder
|