Młody Indiana Jones idzie do więzienia
http://coryllus.salon24.pl/242586,mlody ... -wiezieniawątek założył arturborat, byłem przekonany, że już był i skasowałem, ale nie mogłem go znaleźć, więc wklejam ponownie a artura przepraszamO tym czym się może dla młodego człowieka skończyć pasja archeologiczna dowiadujemy się co jakiś czas z mediów. Kilka lat temu policja ujęła 26 latka z Łowicza, który penetrował stanowiska archeologiczne w okolicach Nieborowa.
Przy zatrzymanym znaleziono grot włóczni, ostrogę, złotą obrączkę i sygnet. Archeolog amator zamierzał sprzedawać wymienione precjoza na aukcjach internetowych. Zważywszy na ceny takich znalezisk, nie wzbogaciłby się zapewne mocno, ale to policji już nie obchodzi. Młodemu człowiekowi groziła kara więzienia. Nie wiem czy jakoś wybrnął z tej sytuacji
Nie jest to pierwszy tego typu przypadek. Słynne było aresztowanie mężczyzny, przy którym znaleziono rzymskie i greckie monety. Podobno zostały one wykopane na nielegalnych stanowiskach archeologicznych, człowiek który był w ich posiadaniu utrzymywał zaś, że kupił je na bazarze w Bułgarii. Jemu także groziło więzienie. Nie wolno bowiem w naszym kraju wykopywać z ziemi niczego co ma jakąkolwiek wartość. Jest to własność państwa i powinna trafić do muzeum. Ludzie którzy ruszają w Polskę z wykrywaczami metali są zaś przestępcami i należy ich ścigać.
Amatorzy archeologii nie mogą się z tym pogodzić z prostej przyczyny - kiedy wykopią ostrogę i ona trafi do muzeum to znajdzie się ona w 578 pudełku i stanie na 45 półce w 12 magazynie. W rękach prywatnych będzie zaś prawdziwym skarbem. No najważniejsze – będzie ona wydobyta z ziemi, zobaczy ją ktoś i ktoś się może dzięki temu zainteresuje przeszłością. Oczywiście, archeologowie zawodowcy powiedzą, że nie wolno penetrować stanowisk wykopaliskowych bo są one wpisane do rejestru zabytków. Tyle, że amatorzy nie penetrują tych stanowisk. Zostawiają to zawodowcom. Amatorzy czytają książki i zdobywają wiedzę. Mają swoje własne miejsca, gdzie szukam „skarbów”. Archeolodzy zaś czekają na to, aż w lubuskiem zacznie się budowa kolejnej miejskiej obwodnicy i znajdą się pieniądze na przeprowadzenie prac pod tą budową.
Archeologowie amatorzy nie mają w Polsce łatwego życia. Powszechnie uważa się ich za wandali i łupieżców, którzy wywożą zrabowane matce Ziemi skarby do antykwariatów na zachodzie Europy. Policja ściga ich jednak nader skutecznie i spora część ostróg, zapinek, szpil i guzików trafia do placówek muzealnych.
Szkoda tylko, że policja z równą skutecznością nie ściga bułgarskiej mafii, która handluje wykopaliskami w całej Europie, do tego jeszcze na wielką skalę fałszuje antyczne monety i biżuterię szkoda, że policja nie zdążyła schwytać złodziei którzy zrabowali relikwiarz św. Wojciecha z katedry w Gnieźnie, zanim został porąbany na kawałki. Szkoda, że policja nie odzyskała skarbu składającego się z 1000 rzymskich monet skradzionego pięć lat temu z muzeum w Pruszkowie. Złapać dzieciaka co łazi z wykrywaczem po polu potrafi każdy głupek. Potem można się pochwalić „ujęciem niebezpiecznego przestępcy” i podreperować sobie statystyki.
Po co nam archeologia? Ta skądinąd fascynująca dyscyplina naukowa wydaje się być w naszych realiach nieco zawieszona w próżni. W czasach kiedy o wszystkim decydowało państwo, a było to w dodatku państwo ludowe, wykopaliska prowadzone na zachodzie kraju miały potwierdzić słowiański rodowód tych ziem i prawo wspomnianego państwa do ich posiadania. Co do słowiańskiego rodowodu i tak nikt nie miał wątpliwości – dodajmy od razu.
Dziś archeologowie kopią przeważnie tam, gdzie jakiś inwestor zamierza wybudować nowy kwartał kamienic lub pod obwodnicami miast. No i oczywiście na trasie autostrady. Robią to właśnie w tych miejscach ponieważ inwestorzy mają obowiązek przepadać teren, który wykorzystują, na okoliczność zalegających w ziemi skarbów. Coś tam się zawsze wykopuje, ale w takich przypadkach argument podnoszony przez archeologów o wartości stanowiska wykopaliskowego i jego ochronie traci nieco na aktualności. Bo właściwie dlaczego kopać pod obwodnicą i zaraz to zasypywać, znalazłszy jakieś bezwartościowe miedziane krążki? Dlaczego nie kopać w dolinie środkowej Wisły w miejscowości takiej, jak chociażby Sieciechów, o której wiadomo, że w średniowieczu była ważnym ośrodkiem miejskim i handlowym? Odpowiedź jest zawarta w pytaniu – na wykopki w Sieciechowie nikt nie da pieniędzy. Państwo zwane III Rzeczpospolitą nie interesuje się archeologią. Szkoda, bo wiadomo nam, że nasi sąsiedzi Niemcy interesują się nią bardzo – interesuje ich przeszłość własnego kraju jednym słowem. Może więc pozwolić na wykopaliska amatorom? Nie, tego nie można zrobić bo zdewastują teren i zniszczą wartościowe przedmioty oraz wszystko co nie będzie dla nich przedstawiało wartości handlowej. Lepiej więc, żeby nasza przeszłość rozkładała się w narastających warstwach gleby niż gdyby ją mieli wydobyć na powierzchnię amatorzy. Prawo jest prawem i należy go przestrzegać bezwzględnie.
Na internetowych aukcjach można czasem kupić groty strzał pochodzących z wykopalisk archeologicznych. Spora część owych grotów pochodzi z okolic miejscowości Wicina w województwie Lubuskim, gdzie znajduje się jedno z większych odnalezionych grodzisk epoki żelaza. Dziś jest to wypiętrzający się nieco ponad równinę wał ziemny w formie okręgu. Archeologowie już dawno stąd odeszli, co jakiś czas pojawiają się tutaj amatorzy, którzy nie niepokojeni przez nikogo usiłują coś jeszcze wykopać. Wicina to ciekawe miejsce, bo znajduje się tu magazyn zalezie archeologicznych z obszaru całego województwa. W dwóch poniemieckich ceglanych stodołach, za ogromnymi i ciężkimi wrotami stoją drewniane, wysokie aż po sufit regały. Na tych regałach leżą – widok jest to niesamowity – dziesiątki tysięcy skorup, garnków, wyrobów z gliny i kamienia. Każdy z tych przedmiotów ma przynajmniej 2000 lat. Wszystko to zostało znalezione po wojnie w czasie prac wykopaliskowych na trenie województw Zielonogórskiego i Gorzowskiego. Część zbiorów, niewielka część, jest skatalogowana i opisana. Większość znajdujących się tutaj „skarbów” nigdy nie doczeka się tego zaszczytu. Będą tu spoczywać, aż rozprawi się z nimi czas lub do chwili kiedy drewniane regały spróchnieją. Niewiele im już brakuje. Prócz osoby opiekującej się magazynem nie zagląda do tych stodół prawie nikt. Kiedyś organizowano tu lekcje terenowe dla młodzieży ze szkół pobliskiego Lubska, lekcje te cieszyły się wielką popularnością. Archeologowie angażowali także młodzież do pomocy przy wykopaliskach, wiele dzieciaków im pomagało, bo była to przygoda połączona z nauką. Wicina to bogate stanowisko, znaleziono tu cenne wyroby ze złota – znajdują się w muzeum w Zielonej Górze - można było rzeczywiście coś tu wykopać. Dziś nikogo to nie interesuje. Nikt nie uczy dzieci o przeszłości, bo po co. Co jakiś czas tylko na aukcjach w Internecie pojawiają się groty strzał, co do których fachowcy nie mają wątpliwości – pochodzą z Wiciny.
Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę
http://www.coryllus.pl Jest tam także pierwszy odcinek nowej powieści dla młodzieży, także tej dorosłej, pod tytułem "Tajemnica srebrnego gryfa"