Artykuł jest już dostępny on-line pod adresem:
http://archiwum.polityka.pl/art/smiecio ... 87690.htmlDla mnie nazywanie archeologią badania jakichś współczesnych śmietnisk, obozowiska hippisów czy miejskich pustostanów jest całkowitym nieporozumieniem. A przypisywanie temu jakichś wartości naukowych to kpina z nauki. Takie akcje mają w sobie raczej coś z artystycznego happeningu niż nauki.
Autorka roztkliwia się np. nad wielkim znaczeniem buteleczek po syropach,które zawierały 40 proc alkoholu znalezionych na miejscu starych dekoracji filmowych. O tym, że tak omijano nakaz prohibicji w USA można przeczytać w każdym opracowaniu na temat tych czasów w USA ("leki" wypisywane na receptę zawierające alkohol nie były objęte restrykcjami). A że bohema filmowa od używek nigdy nie stroniła, można się ich tam było spodziewać w ciemno...
Skwitowałbym cały tekst tylko wzruszeniem ramion i puknięciem się w czoło, ale wywołał we mnie wspomnienia starych dobrych czasów z drugiej połowy lat 80. XX w. kiedy każdego lata jeździłem na festiwal w Jarocinie. Obowiązywała tam prohibicja, zakupiony zapobiegliwie browar szybko się kończył i powszechne było wystawanie w aptekach za różnymi wysokoprocentowymi syropami:))) Furorę robił zwłaszcza ekstrakt z dziurawca. Mam nadzieję, że jeśli archeologom strzeli do łba badanie pola namiotowego w Jarocinie i znajdą podejrzanie duże ilości opakować szklanych po preparatach na dziurawcu i spirytusie, nie obwieszczą światu, iż miłośnikami muzyki rockowej byli głównie osobnicy cierpiący na rwę kulszową (dziurawiec stosuje się m.in. do leczenia tego schorzenia)....
Archeologia ma najwyraźniej problemy z samą sobą i nie bardzo wie, czym ma się zajmować. Chyba z nadprodukcji archeologów to głównie wynika, bo czymś się muszą przecież parać. Dobrze jakby jednak czasem zaczęli od podstaw logicznego myślenia. Może uniknęlibyśmy idiotycznych definicji przytaczanych bezkrytycznie przez autorkę Polityki, jak ta wypocona przez Davida Clarke’a z Cambridge, który w 1973 r. stwierdził, że „archeologią jest to, co robią archeolodzy”. Definiowane czegoś przez to samo (idem per idem) to podstawowy błąd logiczny. O dziwo, w netowym tekście omawiającym skrótowo błędy w tworzeniu definicji:
http://docs9.chomikuj.pl/196076760,0,0,Definicje.docjako przykład błędu idem per idem, natrafiłem także na zdanie odnoszące się do archeologii. Jako przykład błędnej definicji przytoczono tam zdanie:"Archeolog jest to uczony uprawiający archeologię".
I teraz jest już jasne zarówno kim jest archeolog, jak i czym jest archeologia: "Archeolog to osobnik uprawiająca naukę, która powszechnie kojarzy się z brakiem logiki i sensu"....
Artur