stylu napisał(a):
Saperzy koparkami niewybuchy kopią i nic się nie dzieje .
Nic się nie dzieje, bo nas obowiązują ścisłe procedury, no i może mamy trochę szczęścia. W przeciwieństwie do niektórych dłubaczy i osób postronnych, których procedury nie dotyczą, tylko uprawiają wolną amerykankę.
Swoją drogą to zdanie zabrzmiało nieco jak "wyrzut"; jesteśmy saperami, mamy kontakt z niewybuchami na codzień, to nam powinno się coś dziać, a nie małym dzieciom.
Wysek napisał(a):
rozrywki należy co najmniej głęboko zakopywać a najlepiej by było zgłaszać odpowiednim służbom, co niestety nie zawsze jest możliwe.
Tak właśnie rozumowano w czasie wielkiej akcji rozminowania kraju w okresie krótko powojennym - zakopać głęboko, a problem zniknie. Oczywiście rozminowywano olbrzymie połacie terenu z autentycznych min i to zrobiono dość sumiennie, rezultat jest taki, że obecnie możemy chodzić po lasach bez obawy urwania nóżki. Z niewybuchami pocisków artyleryjskich radzono sobie często jednak w inny sposób, zakopując je głęboko lub topiąc w akwenach. Najczęściej na obrzeżach dużych miast, w terenach niezamieszkałych. Problem w tym, że potem przyszły melioracje, wiele terenów osuszono, obecnie miasta się rozrastają i wchłaniają dawne tereny leśny, a problem sprzed pół wieku powraca jak bumerang w czasie dużych inwestycji budowlanych i nie tylko. Dlatego uważam, że zakopywanie czegoś "głębiej" to zostawianie niechcianego spadku przyszłym pokoleniom - skąd pewność że za 50 lat ktoś na waszym głęboko zakopanym niewybuchu nie wyleci w kosmos? I proszę mi podać, jakie to trudności pojawiają się w czasie zgłaszania takich znalezisk? Policja bije pałami po piętach za fakt zgłoszenia, saperzy gryzą?
Anna von Kleve napisał(a):
Bo o ile łatwo jest coś "odpalić" gumówką, albo palnikiem (o czym przeczytać można było ostatnio w gazetach)- to palcami kilkulatka raczej dosyć trudno.
Zwłaszcza niezabezpieczonego typu zapalniki pocisków moździerzowych, dla przykładu radzieckie bakelitowe MP-82, które nawet 6-latek może uruchomić stukając pociskiem o kamień na polu. Widać na forum obrodziło nam specjalistami.
Superstefan akurat ma 100 % racji, problem będzie istniał, niezależnie z jakiego okresu niewybuchy będą i nie zniknie sobie ot tak, nagle. Wystarczy poczytać o obecnych wypadkach z niewybuchami w okolicach Verdun (tyle że w polskich szmatławcach o tym nie piszą).
i na koniec:
stylu napisał(a):
Są lasy do których strach jeszcze wchodzić ,wszyscy o tym wiedzą a nikt nic nie robi .
W tym roku wg programu jest do kompleksowego oczyszczenia z przedmiotów niebezpiecznych pochodzenia wojskowego 80 tys. ha lasów. To ogrom pracy, bo tereny oczywiście obejmują rejony newralgiczne, najbardziej zagrożone, a nie ostoję żubra w Puszczy Białowieskiej. Osób niezwiązanych z tematem i tak to jednak nie przekona, bo lepiej jest pogderać na zły stan rzeczy.