Ciąg dalszy:
Na widok bransolet, łańcuchów, pierścieni i dziesiątek monet poczuł, że nogi ma miękkie jak z waty. — Poszedłem do lasu „na stronę”, a znalazłem tysiącletni skarb — mówi Zbigniew Krysiński z Prabut, który natknął się srebrny skarb niedaleko Susza.
Srebrny skarb niedaleko Susza znalazł Zbigniew Krysiński, mieszkaniec Prabut
To było na początku lipca. Do gabinetu wiceburmistrza Prabut wszedł mężczyzna. Powiedział, że znalazł skarb. — Kilka dni wcześniej odwiedził mnie inny człowiek — opowiada wiceburmistrz Wojciech Dołęgowski. — Oznajmił, że ma zbędne 400 tys. zł i chętnie wyda je na coś w Prabutach. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Niestety, już więcej się nie pojawił. Jednak znalazca skarbu był bardzo przekonujący. Uwierzyłem mu.
Samorządowiec zadzwonił do Gdańska i, zgodnie z przepisami, powiadomił o znalezisku konserwatora zabytków. Jeszcze tego samego dnia przyjechali archeolodzy z muzeum archeologicznego i zabrali skarb do Gdańska. Do dziś tam jest.
— Ale pod koniec sierpnia znalezisko trafi do Muzeum Warmii i Mazur, bo tak zdecydował wojewódzki konserwator zabytków w Olsztynie — tłumaczy Bartłomiej Skrago, rzecznik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Olsztynie.
Nie powinno być żadnych kontrowersji, gdzie ma trafić skarb, bo od początku, zdaniem dr Jarosława Sobieraja, archeologa, kustosza w Muzeum Warmii i Mazur, sprawa była oczywista. — Skarb pochodzi nie z okolic Prabut, a z okolic Susza w województwie warmińsko-mazurskim, tak więc o jego dalszym losie decyduje wojewódzki konserwator zabytków w Olsztynie — mówi dr Sobieraj. — Traf chciał, że skarb znalazł mieszkaniec Prabut, który — zresztą zgodnie z zasadami — powiadomił o tym miejscowe władze, a te z kolei konserwatora w Gdańsku.
To, że ochotę na przejęcie skarbu mają inne muzea, czy to w Gdańsku, czy w Elblągu wcale nie dziwi archeologa z Olsztyna. — A kto nie chciałby go mieć w swoich zbiorach? — zauważa dr Sobieraj. — Jednak Susz i Pojezierze Iławskie od dawna są obiektem badań Muzeum Warmii i Mazur.
Według archeologa, lipcowe wydarzenie można wiązać z poprzednimi dwoma znaleziskami w okolicach Iławy. W ciągu ostatnich dwóch lat zostały tam odnalezione w sumie trzy srebrne skarby z okresu średniowiecza, w tym jeden, tak jak teraz, z początku XI wieku.
Wszystkie trzy skarby są cenne, nie tylko z powodu zawartości, ale też dlatego, że nieczęsto trafiają się takie odkrycia.
— Każde takie znalezisko jest świadectwem swojej epoki — podkreśla archeolog. — Emocje rozpala oczywiście kruszec. Ma swoją wagę, a więc i wartość. Jednak ostatni skarb jest o tyle cennym znaleziskiem, że oprócz monet zawiera inne przedmioty, ozdoby. Mamy tam zabytki związane ze Skandynawią, zachodnią Europą, ze światem arabskim, jak i Rusią. Mamy tu cały świat, jeśli chodzi o rodzaj ozdób, o techniki ich produkcji. Przedmioty są nieuszkodzone. Ich wartość materialna to jedno, a ich wartość naukowa, to drugie.
Jeśli tę pierwszą można jeszcze od biedy oszacować, to jako źródło historyczne i naukowe nie ma ceny.
To ile może może być wart skarb z Prabut, jak powszechnie określa już lipcowe znalezisko koło Susza? — Problem w tym, że w Polsce nie ma oficjalnego rynku zbytu dla tego typu przedmiotów — wyjaśnia archeolog. — Wszystkie zabytki archeologiczne znalezione w ziemi stanowią własność skarbu państwa.
Obrót tymi przedmiotami jest zatem... paserstwem. Żeby wycenić taki skarb, trzeba byłoby się oprzeć na cenach aukcyjnych na Zachodzie. Można określić cenę poszczególnych monet, ale ile jest wart skarb w całości, naprawdę trudno powiedzieć.
Skarb to około pół kilograma srebra. Czy w średniowieczu to było dużo?
— Bardzo, nawet dziś pół kilograma srebra ma swoją cenę — zauważa archeolog. — A został ukryty, bo w tamtych czasach nie było banków, kas pancernych. Wszystkie skarby łączy jedno: pechowy los ich właścicieli. Musiało im coś złego się przydarzyć, bo nie zdążyli wydobyć depozytów z ukrycia.
Wojewódzki konserwator zabytków już wystąpił do ministra kultury o nagrodę dla znalazcy skarbu. Zgodnie z przepisami może być to maksymalnie 25-krotność średniej płacy, ale nikt jeszcze nie dostał takiej nagrody. Archeolodzy mówią, że najwyższa kwota, o której słyszeli, to 30 tys. zł. — Nagroda jest zależna od wartości skarbu — tłumaczy Bartłomiej Skrago. — Przeciętnie jest to dziesięć procent wartości znaleziska.
Andrzej Mielnicki
Skarb z Susza
To około pół kilograma srebrnych precjozów i monet. Wszystko wskazuje na to, że kosztowności zostały zawinięte w tkaninę i ukryte w glinianym garnku. Zachowały się fragmenty garnka i materiału. Skarb liczy około 150 monet zachodnioeuropejskich w typie denarów Ottona i Adelajdy z przełomu X i XI wieku. Są siekańce srebrnych dirhemów arabskich, które były również w użyciu na naszych terenach w X i XI wieku, ale wybite zostały dużo wcześniej, na przykład w Bagdadzie. Monety arabskie cieszyły się dużym zaufaniem w Europie ze względu na wysoką zawartość srebra oraz skomplikowaną grafikę, uniemożliwiającą jak na owe czasy podrabianie tych monet. Wśród kosztowności są też, pochodzące z XI wieku, srebrne bransolety, zapinki, zawieszki, pierścienie a także szklane i bursztynowe paciorki. Jest też kaptorga, pudełko, noszone przez dawnych Słowian na szyi, przeznaczone na zioła, pachnidła czy amulety.
źródło:
http://susz.wm.pl/64250,Skarb-z-Susza-n ... Mazur.html