Kolejny artykuł w Wyborczej:
Cytuj:
Gdzie jest kolekcja nikiforów Antoniego M.?
Nie ma dowodów na to, aby dzieła sztuki z kolekcji Antoniego M., odnalezionej w lipcu na Gumieńcach, pochodziły z kradzieży. "Gazeta" dotarła do kolejnego świadka.
W lipcu 2011 r. w mieszkaniu byłego murarza, 91-letniego Antoniego M. i jego "bunkrze" postawionym w ogródku policjanci znaleźli 181 obrazów (głównie XVIII - i XIX-wiecznych), rzeźby, świeczniki i medale. Łącznie ok. 300 dzieł sztuki. Wiadomo, że to tylko część kolekcji Antoniego M., w którego życiorysie pojawiają się m.in. handlarze dziełami sztuki, postaci żywcem wyjęte z peerelowskich kryminałów, pierwszy sekretarz PZPR i Jerzy Połomski.
- Śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone do 29 lutego - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy szczecińskiej prokuratury okręgowej.
Pewne jest tylko to, że litografia Józefa Czajkowskiego z 1903 r. "Cmentarz Ojców Reformatorów w Krakowie", odnaleziona na Gumieńcach, znikła z Muzeum Śląskiego w Katowicach w 1945 r. (odesłano ją już do Katowic). W związku z tym prokuratura chciała przedstawić Antoniemu M. zarzut paserstwa. Śledczy nie wiedzą jednak, kiedy M. wszedł w posiadanie tej litografii. Prawdopodobnie w czasach PRL. A to oznacza, że przestępstwo już się przedawniło.
Przedstawiciele policji, prokuratury i Muzeum Narodowego w Szczecinie (gdzie trafił depozyt) nadal nie chcą zdradzić, co jest w ich rękach. Wiadomo, że najstarszy obraz pochodzi z 1532 r. Jest namalowany na desce, która niedawno została złamana. Bardzo interesujący jest też rozkawałkowany obraz z XVII w., a także - jak słyszymy w muzeum - "szkic bardzo znanego obrazu, który będzie niezwykle cenny, jeśli okaże się oryginałem".
Prokuratura zwróciła się do kilku instytucji (m.in. do Ministerstwa Kultury, Interpolu oraz Europolu) z wnioskiem o ustalenie, czy obrazy i rzeźby Antoniego M. nie figurują na listach dzieł zaginionych podczas wojny bądź skradzionych. To się nie potwierdza. A to oznacza, że prokuratura będzie musiała je zwrócić.
- W najbliższym czasie wystąpię z takim wnioskiem - zapowiada mec. Marek Mikołajczyk reprezentujący Antoniego M.
Dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie Lech Karwowski: - Nic o tym nie wiem. Dzieła jako depozyt prokuratury znajdują się cały czas u nas. Nie są w najlepszym stanie, ale już sam fakt, że znajdują się w lepszych warunkach, na pewno dobrze im zrobi.
Antoniego M. doskonale pamięta szczeciński rzeźbiarz Stanisław Biżek.
Biżek przyjechał do Szczecina po studiach w krakowskiej ASP w 1964 r. W 1965 r. pełnił funkcję plastyka w Pałacu Młodzieży. Antoni M. miał firmę budowlaną. Robił wtedy elewację pałacowych pawilonów. - Do tynku mielił lusterka. Do tej pory elewacja się błyszczy - mówi Biżek. - Na tym pierwszym pawilonie od pogotowia ratunkowego zrobił na elewacji kolorowe fale. W tamtym okresie wprowadzanie do tynku koloru było nowatorskie. Nie było takiej technologii.
Rzeźbiarz uśmiecha się na wspomnienie współpracy z niecodziennym budowlańcem przy powstawaniu plenerowych rzeźb w Międzyzdrojach. M. miał przygotować pod nie cokoły.
- Przyjeżdżamy je zobaczyć, a tam na cokołach fale, faktury, kolorowe tynki. Musiał potem to wszystko ściąć.
- Nie sądzę, żeby był paserem - uważa Stanisław Biżek. - Co piątek na Turzynie [targowisku - red.] można było go spotkać. Jeździł do Wrocławia na giełdy staroci. On kochał te rzeczy. Jak coś mu się spodobało, kupował.
Stanisławowi Biżkowi M. pokazał kolekcję prac Nikifora. - Wtedy rozchodził się z pierwszą żoną. Do jego pokoju musieliśmy wchodzić przez okno. Miał ponad setkę nikiforów. Chwalił się, że to największy zbiór w Polsce. Kupił prace od samego Nikifora w latach 60. Miał czuja.
Nikiforów jednak nie odnaleziono, podobnie jak zabytkowej, złotej biżuterii.
Wiele wskazuje na to, że pochodzenie większości eksponatów będzie niemożliwe do ustalenia. Wiele XVIII - i XIX-wiecznych obrazów znalezionych na Gumieńcach zdobiło zapewne salony pomorskich dworków. Dzieła te najprawdopodobniej trafiły w ręce Polaków, którzy przyjechali na Ziemie Odzyskane, a później do handlarzy.
Przed dwoma miesiącami w "Dużym Formacie" (magazynie reporterów "Gazety") opublikowaliśmy reportaż opisujący historię powstania kolekcji Antoniego M., który w PRL oficjalnie był właścicielem zakładu murarskiego, a nieoficjalnie pokątnym handlarzem dziełami sztuki znanym w całej Polsce.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, żona eksmurarza wystąpiła z wnioskiem o jego ubezwłasnowolnienie (przed rokiem przeszedł wylew i stracił mowę). Zarówno ona, jak i dzieci Antoniego M. z różnych związków zapewne będą rościć prawa do kolekcji.
http://m.szczecin.gazeta.pl/szczecin/1, ... o_M__.htmli fragment bloga córki pana Mazura:
Cytuj:
A na koniec przypomniało mi się jacy znawcy sztuki z WKZ uczestniczyli w deponowaniu rzeczy.
Deponując rzeczy zabierając wszystko „jak leci” również drewniane rzeźby w pewnym momencie konserwatorzy znaleźli okrągły przedmiot – tu nastąpiło wielkie zastanawianie się co to jest – „patrz to chyba postument od rzeźby!? tak bo tu jest otwór a rzeźby nie ma!” – wielkie zastanawianie się, oglądanie. Na co ja skwitowałam ” nie proszę Pani to jest wosk do dublowania” :)
http://zyciemniezaskoczylo.wordpress.co ... e-oblicze/Artur