Archeolodzy w Olsztynie: cmentarzysko i zagadka kościoła. Najciekawsze jest to, że niektóre czaszki z odsłoniętego cmentarzyska mogą pochodzić z XV wieku.
Archeolog Iwona Młodkowska, dawna dyrektor Muzeum Częstochowskiego, prowadzi nadzór nad pracami przy modernizacji Rynku w Olsztynie i odchodzącej od niego ul. Zamkowej. Już marcu pisaliśmy od tym, że przy robotach ziemnych na rynku odkryła szczątki karczmy i wapiennego bruku. Natomiast przy ul. Zamkowej pod niedawnym parkingiem odsłoniło się cmentarzysko. Faktu tego nie traktowano jednak w kategoriach sensacji.
Intrygujące kamienie
- Dawno temu był tu po prostu cmentarz. Kończył się przy drodze - wyjaśniała Młodkowska. - Zlikwidowany został prawdopodobnie po pożarze Olsztyna w 1719 roku, kiedy spłonął drewniany kościół. Nie zachował się nawet ślad po tej świątyni. Wiadomo tyle, że istniejący do dziś kościół wybudowano w nowym miejscu i na nowo wyznaczono cmentarz. Odkryte teraz szkielety to szczątki mieszkańców Olsztyna z XVII lub XVIII wieku.
Tymczasem, poszerzając obszar prac, archeolodzy natrafili tam na intrygujące kamienie. Spoczywają w narożniku dawnego parkingu, blisko drogi kieleckiej i szeregu pawilonów handlowych.
- To najprawdopodobniej zaginione pozostałości, część fundamentowa dawnego kościoła - mówiła nam Iwona Młodkowska we środę. - Coś więcej będę mogła powiedzieć, kiedy odsłonimy większy fragment. Właściwie nie powinniśmy tego ruszać w tej chwili. Dla drogowców priorytetem jest zakończenie badań pasa przy ul. Zamkowej. Jednak ciekawość bierze górę.
Rangę ewentualnego odkrycia podkreślał też archeolog Jacek Koj z częstochowskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Konserwatora Zabytków.- To bardzo ważne odkrycie - mówił nam we środę - materialny ślad zapomnianej historii Olsztyna. Że może to być fragment kościoła, wynika również z logiki zabudowy miejscowości - podkreślał. Kościół powinien sąsiadować z rynkiem, ale i z drogą na zamek. Przemawia za tym istnienie cmentarza, w przeszłości lokalizowanego tuż obok świątyni.
- To niestety grupa luźnych kamieni - poinformowała nas szefowa archeologów z Olsztyna, gdy przyjechaliśmy wczoraj na miejsce. - Noszą one jednak ślady zaprawy. Być może przed budową parkingu był to fragment fundamentów, który został rozkruszony przez utwardzający ziemię walec. Trzeba kopać dalej, nie wiem jednak czy na to wystarczy czasu przy tych badaniach.
Aż siedem warstw pochówków
Zagadka kościoła pozostaje więc tymczasem nierozstrzygnięta. Równocześnie jednak otwiera się nowa tajemnica do zgłębienia: cmentarz. Archeolodzy odsłonili już dobrze ponad sto pochówków, o kolejnych stu wiedzą. Szkielety leżą jedne na drugich, badanie odsłoniło już siedem warstw pochówków. Antropolożki z Krakowa, które we środę przyjechały wybrać kości do badań, były zadziwione ustaleniami. Wygląda bowiem na to, że kolejne pochówki odbywały się w świeżych jeszcze grobach poprzedników. Tak bywa przy zarazie, ale wtedy cmentarze lokalizowane są daleko od zabudowy. Mogłyby to być pochówki pobitewne, ale historia Olsztyna milczy na temat bojów tak obfitych w ofiary. Poza tym 40 procent szkieletów to szczątki dzieci. Co więcej, pochowani byli ludźmi ubogimi, nie dojadającymi o czym świadczy niedobór żelaza. Tymczasem mieszkańcy Olsztyna byli hodowcami kóz, więc na brak pożywienia, choćby mleka, nie powinni narzekać.
- Najciekawsze jest to, że niektóre czaszki mogą pochodzić z XV wieku - mówi Iwona Młodkowska. - Najpierw w jednej znaleźliśmy ślady mosiężnej śniedzi. Potem pojawiły się dwie inne, w których znaleźliśmy zaśniedziałe, nieczytelne monety. Pogańskim obyczajem były one wkładane zmarłym w usta jeszcze w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Polsce.
Oryginalny link.
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochow ... ciola.html