Nie locha z małymi najgorzej jak wtacha spi gdzieś w młodniku spłoszy się i pędzi przed siebie nie ma żadnych szans żeby uciec . Ale kiedys kumpel pijany wracał z dyskoteki przez las nie mógł dojśc do domu kimną się w paśniku zbudził się nad ranem a tam całe stado konsumuje pod paśnikiem żołędzie nic mu nie zrobiły zachowywał się cicho najadły się i poszły w las.

Dzik,jak i inna zwierzyna leśna..bardziej sie boi nas niz my ich...hałas i gitara...

Tak bywa przeważnie na szczęście :D Lecz nie zawsze ....

W moim przypadku jeszcze sie nie zdarzyło nigdy zeby dzik atakował bądz podchodził bez niczego..chyba że "wściekły"

Z zimowego spotkania...wiały , aż sie kurzyło...Jeden mały się przestraszył , rymcnąl w śnieg...
Myślal, że go nie widać...

:1 hehe....bosko chopsnoł w śnieżek...i przyczajka z partyzanta...ale tak czy siak trzeba uwazac..różnie bywa

Rok temu spacerowaliśmy z kumplem po pewnym dolnosląśkim lasku. Ja z wykrywką, kolega za grzybami. Spotkaliśmy na leśnej ścieżce pana około 50-tki. Mój kolega już go znał więc podszedł do nas na pogaduszki o grzybach. (Wtedy jeszcze nie znałem jego historii) I mój kolega się pyta czy odwiedzał dzisiaj dziki. Ja pytam a o co chodzi z tym odwiedzaniem. Co sie okazało ten pan prywatnie chodził i dokarmiał od roku młode dziki, którym zginęła matka. Myśle ok, zostawia im jedzenie i sobie idzie, lub ogląda je z ukrycia. Po chwili wyciaga komórke i pokazuje mi zdjęcia i filmik, jak mu 40-50 kilowy DZIK wyjada z reki orzechy czy co tam to było, a trzy inne dziki beztrosko krzataja sie w poblizu. Powiem że bylem zszokowany ;) :)

W radio przestrzegali przed dzikami na pomorzu- nie uciekają już za bardzo od ludzi.
Gość (jakiś biolog cycuś) mówił, ze jak widzi stadko to trzaska klamra od spodni. metaliczny dźwięk podobno kojarzą sobie z myśliwym, a tych już raczej unikają.

Koledzy,żadnych petard,robienia jakiegokolwiek hałasu w lesie czy też używania gazu,gaz zgoda ale tylko na agresywnie zachowujące się psy.Poza dwoma wyżej opisanymi przypadkami,nic Wam nie grozi ze strony dzików.Spotkanie postrzałka jest równe wytypowaniu szóstki w totka,a jak spotykamy lochę z warchlakami to grzecznie się wycofujemy.Rozumiem że Bear Grylls w "szkole przetrwania" potrafi nieźle namieszać w głowie,ale nie dajmy się zwariować.Pamiętajmy,to zwierzęta są u siebie a my u nich gośćmi.Pozdrawiam

Osobiście bardziej obawiam się Homo Sapiens aniżeli leśnej zwierzyny.

Ja lochę z młodymi spotkałem chyba z kilkanaście razy i nigdy żadna mnie nie zaatakowała.Lochy zwykle uciekają,ale lepiej wycofać się jak się zobaczy pasiaki .Mój syn siedział na drzewie chyba z godzinę,a pod drzewem czekała locha

007 - z 12 lat temu byłem w Kołobrzegu z bratem na wakacjach, gdzieś koło godziny 3-4 po koncercie a amfiteatrze za torami piliśmy na trzepakach piwo, mnie oczy zadziwiło, in stał jak oblany wiadrem zimnej wody, metr od nas przebiegła locha taka że jak to widziałem to myślałem że to pół malucha (fso) hehe, nad ranem przy śniadaniu z właścicielka wynajmowanego lokalu rozmawiamy i pytam jej o to zdarzenie, a ona mówi - to normalne, pełno tego tutaj i nawet do drzwi podchodzą, ludzi się nie boją itp,
więc dawno już nad morzem dziki szalały :)

Pozdrawiam

Witam. Tak czytam posty tego tematu.....i niewiadomo....halasowac? czy zachowywac sie cicho? wycofac sie? czy uciekac?......niemozna nic wywnioskowac... :o

Dziki to żywe stworzenia.Każdy ma inną osobowość i może zachowywać się inaczej od innych.Dlatego też nie ma gotowej i pewnej recepty na odstraszanie.

Hałasować ale bez przesady,lepiej żeby zwierzyna nas pierwsza usłyszała.Wtedy zejdzie nam z drogi.Jak nagle wyskoczymy z krzaków na np.dzika to różnie może zareagowac.