Jechać i ryć-nie ma się co zastanawiać, bo jeśli nie pojedziesz, to zawsze będziesz myslał o tej miejscówce. Sam w miniony weekend byłem na okrutnie obszukanym terenie po młynie, gdzie sam byłem wcześniej 3 razy. Faktycznie teren niemal czysty poza jedną boratynką i...srebrem Leopolda z 1632r. 10 krucierzy. A te pola wokół też warte spojrzenia ;)

myślę, że dyskusja na temat ilości wykrywaczy to temat na osobny wątek. Zgadzam się z przedmówcą, też uważam, że zdecydowana większość to "niedzielni zawodnicy", czyli tacy co raczej nie siedzą dwa dni nad mapą a potem nie jadą 150km bo wyczaili jakieś super pole.

Zgadzam się z przedmówcą. Większość szybko się zniechęca (bo jednak trzeba chodzić i kopać, a to męczące jest).
Patrząc nawet na nasze forum - liczba użytkowników coś kolo 12 tys. a maks aktywnych z 15 września tego roku 161!
Więc nie ma co patrzeć, że ktoś był przed nami. Ja uważam, że nawet jak miejscówka niby przechodzona ale ciekawa to i tak trzeba iść i samemu przekopać.
Akurat nam się może trafi coś ekstra :1

Lepiej pojechać, sprawdzić i żałować niż.... żałować, że nie pojechałeś :)

Dziękuje za odpowiedzi. Do tej pory chodziłem tak "mniej więcej" o fajne pole jadę , o lasek wbijam się itp postanowiłem bardziej się przyłożyć do poszukiwań i przedstawiłem na forum moją koncepcję. Dzięki za rady to będzie wypad na cały dzień jak znajdę czas, dam znać.
Pozdrawiam Skibens

Żeby w miarę dokładnie przechodzić miejscówkę o powierzchni 1 ha, potrzeba przynajmniej kilkudziesięciu godzin - krok gejszy i przemiatanie raz przy razie. Niewielu jest poszukiwaczy, którzy wytrzymują takie żmudne, systematyczne dreptanie - i dzięki Bogu :ang . Niedzielni poszukiwacze nie są zbyt wielkim "zagrożeniem", poświęcają zbyt mało czasu na poszukiwania żeby dokładnie przeczesać miejscówki i zazwyczaj nie wydają na wykrywacz zbyt dużo pieniędzy czyli skuteczność ich poszukiwań też nie jest najwyższa. Takie jest moje zdanie i tego będę się trzymał :lol:

oby jak najwięcej takich specjalistów jak Ty :) co robią dokładnie hektar w kilkanaście godzin :1 wiem wtedy że nie wszystko przekopane i mogę spać spokojnie jako niedzielny poszukiwacz w oczekiwaniu na niedziele :h

Jasne że trzeba to pojechać i sprawdzić !!!
Jeździłem dalej niż 100 km, a to że czasami nic nie znalazłem to i tak warto było, dotleniłem się i kontakt z naturą :)

Pat020, pola przechodzone przez kolegów, którzy na hektar przeznaczają parę godzin lub mniej są jak nowe :D Napisałem kilkadziesiąt godzin nie kilkanaście :lol:

Panowie nawet na pole o powierzchni hektara na którym ktoś grzebał kilkadziesiąt godzin warto wejść i sprawdzić
Według moich statystyk przeszukanie hektara w miare dokładne to około 30 godzin :/ Długo ale wiem z doświadczenia że warto, fanty często leżą np tylko w jednej części pola, ostatnio trafiłem 4 sreberka na małej powierzchni a na reszcie tego samego pola było tylko jedno :)
Na wyrywki to można sobie "lecieć" w niedziele :D

Mam miejscówkę którą obkopuję 3 lata a nie jest wcale duża ..Został wysadzony tam skład z zaopatrzeniem dla frontu wschodniego a najciekawsze jest to że zaopatrzenie szło dla armii węgierskiej , co jest dość unikalne na terenach Polski ... Nie narzekam bo zawsze mnie czymś zaskakuje , choć jest eksploatowana już od zakończenia wojny przez miejscowych , złomiarzy , nawet cyganów w latach 70 dla pozyskania koloru.Tylko że ja mam nad nimi przewagę bo ją dobrze rozpracowałem i mam wykrywacz ....Uważam że zawsze jest warto , bo ci co się zastanawiają tylko tracą...

Pat020 ja widze to tak : mam ciekawy teren gdzie wchodzą regularnie sreberka to co mam latać i szukać nowych miejscówek? Szukam raz od deski do deski i dalej. Wrócić moge zawsze tylko że jest małe ALE - te tereny po których obecnie chodze już niedługo zostaną zagospodarowane - przepadną bezpowrotnie. Stąd taki a nie inny sposób przeszukiwania.

Pat020,jak tak skrupulatnie liczysz to Ci pomogę 100X100=10000:30= 333,33 metrów kwadratowych na skrupulatne przeszukanie,porównaj tą powierzchnię ze swoim mieszkaniem lub domem.Jedna godzina to może być za mało.Nie chodzę z wykrywaczem ale dawno temu miałem trochę z nim do czynienia.Pojechałem z paroma znajomymi na mierzeję Wiślaną,zacząłem szukać blisko postoju samochodu,obśmiali mnie,że wszystko jest przeszukane i pognali dalej.Po paru godzinach wrócili i oniemieli jak zobaczyli co i ile znalazłem.

Tak trzymaj :1 bo jak postawia bloki to już nic nie znajdziemy

Ja jako niedzielny poszukiwacz dodam że mi też się zdarza jechać ponad 100 km w ciemno na pola, bo mi się umyśli że tam jest tona poniemieckiego złota czy inne skarby.
Szukam raczej nie po ,,gejszowemu" ale fun z tego mam więc ja bym jechał, zawsze to trochę świata więcej się zobaczy:D