Mnie denerwują najbardziej wszędobylskie śmieci i niespodzianki głęboko zakopane przez innych poszukiwaczy ,tak dla żartu.

Chyba o tym jeszcze nikt nie pisał, ale mnie mierzi nasze chore polskie prawo, które stawia nas poszukiwaczy w jednym szeregu ze zwykłymi złodziejami i innymi szubrawczykami, przez co zwyczajnie na widok radiowozu wskakujemy ochoczo i spontanicznie w najbliższe krzaki.

Wątek posprzątałem z niepotrzebnych przepychanek.
Kolego Czarny 07, następnym razem, proszę, zostaw swoje dobre rady dla siebie, zapewniam Cię, że nikt tutaj nie ma 12 lat i wie co robić w takich sytłacjach. Poza tym pisz na temat.
Sopel74

Mnie mierzi brak fantów, zima chodź nie zawsze , zasiane pola no i to by było na tyle :) pozdrawiam Adrian

Ja powiele kolegów: ludzie i prawo. Jakaś zatwardziała szuja mieszkająca w okolicy poletka po którym biegam, kolejny już raz dzwoniła widząc mnie z piszczałką na 997...wczoraj kolejne spotkanie z smutnymi panami :)

i jak się skończyło?

Tak jak zwykle :) Na pokazaniu fantów i nieodłącznym pytaniu: A naboje Pan znajduje?? Wszystko ładnie pięknie, tyle że pół godziny zmarnowane. Ostatnio mam mało czasu na piszczałkowanie, więc szanuję każdą minutę.

A mnie mierzi tona śmieci, ile to miejscówek odpuściłem przez wycie co chwila piszczałki z powodu śmieci.
Aha; na równi mnie też wkurza polskie prawo i :cop przez co jesteśmy w "podziemiu" :argumenty

A mnie mierzi jeszcze jak żona życzy mi udanych wykopków , bo wtedy nic nie znajduje.

Przynajmniej Ci życzy udanych, bo moja przeważnie "i tak nic nie znajdziesz.." to też mnie mierzi :D

Najlepiej jak nic nie wiedzą wtedy są wyniki , chociaż i tak nie umieją ich docenić.

Co do żonki to mi nic nie mówi jak idę w poletko ale jak wracam to -- co tam znalazłeś.? I najgorzej że bywało tak że byłem z kolegami i znalazłem raptem jednego czy dwa moniaki a koledzy sporo więcej. :( Ale już jest lepiej.

W kolejności niekoniecznie od najbardziej do najmniej irytujących:

- komary (są środki, ale nie cierpię się niczym smarować ani "psikać").
- ciekawscy ludzie (no fajnie, interesują się, chcą pogadać, ale ja nie mam czasu - muszę KOPAĆ KOPAĆ KOPAĆ).
- to że moje wyprawy trwają zwykle po 5-6 godzin (dojazd, przemieszczanie się pomiędzy polami itp) a nie biorę kanapek bo nie jem gdy kopię w... zagnojowanej ziemi.
- ŚMIECI.
- wyjdzie już fajna monetka, to musi być w tragicznym stanie.
- to uczucie, że szukajka się popsuła albo nagle straciła połowę zasięgu.
- psy. Nie znoszę jak mi takie szczekacze podlatują do nóg i ujadają z kłami na wierzchu a przy łażeniu przez wsie to norma. Łopata i nóż w pogotowiu, ale jakiś czas temu jeden bernardyn bestia ogromna mnie nieźle nastraszył.
- smuci mnie trochę słaby urobek sreberek.
- potencjalnie dobre ale puste jak pustynia miejscówki.
- to, że nie można sobie spokojnie chodzić zgodnie z prawem, nie tylko u nas, ale i za granicą. Oj, uzbierałbym sobie kasy na taką wyprawę do Włoch, Francji albo Grecji :D

Mnie najbardziej mierzi.-Powiedzienie znajomych,którzy zazdroszczą mojego hobby, twierdząc.Co znajdziesz to nie twoje,to państwowe.Za komuny kradnąc mówili,to niczyje to państwowe.Poza tym wszystko Ok.

A mnie mierzi lokalna rolnicza moda, że w kilka tygodni po żniwach większość pól obsiewanych jest oziminą.... wiecznie zielono :roll: W pewnym momencie nie wiadomo za co się łapać, żeby zdążyć :666