Kiedyś będąc na urlopie nad morzem polazłem z miejscowym kopać robale na wieczorny połów.Znależliśmy się w małym wąwozie ..kopiemy kopiemy wytrwale i nagle wąwozem w naszym kierunku lezie dzik.Klaskanie i hałas nic nie pomogły.Dzikowi nie chciało się włazić pod górkę aby nas wyminąć .Ja już byłem na drzewie.Dzik od nas może o 4 metry.Miejscowy podniósł szpadel jakby chciał się zamachnąć i wycedził przez zęby<do tubylca fikasz?> :8) Dzik jakby chciał ruszyć do przodu ,ale postał jeszcze chwilę i zawrócił.Do dziś mam uśmiech na twarzy gdy wspominam to spotkanie Rzecz się miała w okolicach Krynicy M., gdzie dziki to atrakcja turystyczna i nie są tak agresywne.Gdzie indziej pewnie to spotkanie mogło by mieć inny finał.Ot taka metoda na dzika :lol:

Jestem codziennie w lesie i sporo miałem spotkań czwartego stopnia.Są bardzo inteligentne i nie boją się ludzi. Czasami wystarczy głośno krzyczeć, panicznie boją się myśliwych kilkukrotnie przystawiałem do ramienia wykrywacz jak dubeltówkę i zwiewały aż się kurzyło.
Ten rok na Podlasiu będzie dla nich ciężki, jest planowany spory ich odstrzał ze względu na afrykański pomór świń

Ja na dziki kręcące się po tym samym polu po prostu nie zwracam uwagi (chodzę wyłącznie w nocy). Zwykle umykają po kilku minutach. Gaz przy sobie mam zawsze, ale raczej na okazje konfrontacji z psami (łopaty bym przeciwko psu nie użył).

masakra, wczoraj przez ulice kole połnocy przeszlo takie bydle do mnie na pole :D , dorosle i dorodne, staneło 20 metrów ode mnie i dzie do mnie...ja mu swiatłem ostrym po oczach a ono nic, musialem sie salwowac ucieczka :lol: :lol:

Ja miałem dwa razy zajście na wspólnej dróżce z dzikami ale obyło się bez -ekstremalnych - reakcji.
Za pierwszym razem dzik usunął się z drogi sam jak mnie zobaczył i czmychnął w szuwary.
Drugim razem prawie wlazłem na wygrzewającego się dzika, teren podmokły i na pewno szedłem pod wiatr.
Obydwoje spłoszyliśmy się jak młode zajace. Ale to nic.
Ale nie ma nic gorszego jak wyleci z pod nóg kogut bażanta łownego, krzyk jest taki wzlatującego ptaka jak by świniaka
na ryneczku zabijali :lol:

przy dziku jesli go widzisz a on ciebie nie to postaraj sie zeby cie zauwazyl , ok 15 lat temu spotkalem wilki w okolicach Orzysza podeszly pod same zabudowania szybko wracalem z tego papierosa do domu , czesto spotykam sarny i przyznam , ze potrafia niezle wystraszyc gdy zaczynaja uciekac z jakiejs kepy oddalonej o pare metrow , nie przepadam tez za wezami i zmijami tez sporo tego na poligonie pod Orzyszem

Dziki jak to dziki, normalnie powinny uciec i nie ma problemu, ale ostatnio zaczyna kiełkować inny problem.
Mianowicie do wilków zaczynają dołączać zdziczałe psy, a te jak wiadomo nie boja się ludzi. Ich potomstwo może być dosyć niebezpieczna mieszanką.
Teraz w las zabieram zawsze 4 silne petardy tak na wszelki wypadek. Zresztą już same zdziczałe psy są niebezpieczne, ale to już prywatna historia.

Petardy to świetne zabezpieczenie przed dzikimi i zdziczałymi zwierzętami.
Kiedyś na odpuście kupiłem sobie korkowiec i parę paczek korków,oczywiście poszedłem do kumpla pochwalić się nimi,zasiedziałem się i musiałem wracać po ciemku około 2 km przez las i pola,w drodze powrotnej drogę zaszło mi kilka psów dość agresywnie nastawionych,oddałem strzał i wataha trochę się rozeszła a po drugim strzale uciekły gdzieś w las.
Od tamtej pory czy to na grzyby czy na ryby zawsze noszę ze sobą pistolet hukowy.

To i ja coś dorzucę ;) latem gdy już sie dobrze ściemniało,podczas ostrej pracy saperką w polu, usłyszałem za sobą wesołe chrumkanie. Ogladam się a tam dzik z młodymi ryje w miejscu gdzie przed chwilą ryłem ja :D po prostu zaciekawiło ich moje zachowanie :1 zero agresji z ich strony, oni swój dołek a ja swój :D

Dużo szczęścia miałeś jak czytam locha z młodymi (pasiakami )po sąsiedzku na dołkach.
Raczej w tym okresie lochy są nieufne i w gorszym nastroju do każdego sąsiada w lesie.


Zostawiłeś na dołku trochę ciekawych fantów dla dzików (larwy i rosówki)
Przekupiłeś żarciem i mogłeś się cieszyć widokiem zwierzaków :1

Teraz takie czasy że dzikie zwierze dzikie jest już tylko z nazwy :lol: najgorsze o tej porze to psiarnia spuszczona z łańcucha :666

Kilka dni temu jadę o zmroku. Około godz. 18.00, spory ruch, szosa międzymiastowa, akurat wjechałem między pola. Na liczniku 90km/h. Słucham se muzyczki, lewa ręka na kierownicy, prawa na lewarku zmiany biegów :D , pełen luzik jednym słowem. I nagle :o w świetle reflektorów, z lewej na prawą stronę szosy, parę metrów przed maską biegnie wielkie bydlę, samotny odyniec. Jedyne co zdążyłem zrobić, to ostre hamowanie (z naprzeciwka trzy auta jedno za drugim), obie ręce na kierownice, zimny pot na czoło, puls 200 itd. Dosłownie sekunda dzieliła mnie jeśli nie od tragedii to od sporej kraksy.

Tego wieczora miałem jeszcze do przejechania ze 40 km. Jechałem już 70 -tką, a każdy cień na poboczu kojarzył mi się z dzikiem. Długo będę pamiętał tę chwilę. Zeszłej zimy znalazłem przy szosie padłego dzika, myślę że na skutek kolizji z autem. Dzik był nieduży, więc może nie było aż tak źle. Ale jak się kończą kolizje z tym zwierzakiem wystarczy zajrzeć w google.

Ale bywają i takie sytuacje. Parę minut obserwowałem stadko dopóki nie namierzył mnie wartownik :lol:

Niezłe zdziwienie na ryjku tego dzika :lol:

Prawdziwy mezczyzna sie dzikow nie boi, jak prawdziwy mezczyzna wchodzi do lasu, to dziki szukaja gazu po kieszeniach :D