Art. 189 kc Jeżeli rzecz mająca znaczniejszą wartość materialną albo wartość naukową lub artystyczną została znaleziona w takich okolicznościach, że poszukiwanie właściciela byłoby oczywiście bezcelowe, znalazca obowiązany jest oddać rzecz właściwemu organowi państwowemu. Rzecz znaleziona staje się własnością Skarbu Państwa, a znalazcy należy się odpowiednie wynagrodzenie.
Ten przepis nie rozstrzyga,jaka ma być wysokość wynagrodzenia. Ale powszechnie przyjmuje się, że powinno to być co najmniej 10 proc., jak w przypadku znaleziska "nie-skarbowego", zgodnie z art.186 kc:
Znalazca, który uczynił zadość swoim obowiązkom, może żądać znaleźnego w wysokości jednej dziesiątej wartości rzeczy, jeżeli zgłosił swe roszczenie najpóźniej w chwili wydania rzeczy osobie uprawnionej do odbioru.
Tych monet jest w zaokrągleniu 5 tys.sztuk. Będą tam pewnie jakieś pospoliciaki, ale trochę ciekawych tez pewnie się trafi. Myślę, że przyjęcie, iż średnio materialna wartość każdej z nich wynosi 100 zł nie będzie przesadą. Cały skarb wart jest zatem około pół miliona zł. Znalazczyni powinna dostać co najmniej 50 tys. zł wynagrodzenia. Że dostała tylko 2 tys. (0,4 % wartości znaleziska!!!) to jej problem, bo nie potrafiła i nie potrafi upomnieć się o swoje. Druga sprawa to obłuda naszego Państwa,które zapewne nie raczyło jej oświecić, ile naprawdę jej się należy, dodatkowo pozując na wielkoduszność i hojność tymi bilecikami.
Bezcenna wartość historyczna i naukowa to zaś slogan, którego bardzo nie lubię. Nie ma rzeczy bezcennych tak w materialnym jak i w naukowym sensie. Każde znalezisko może dostarczyć tylko określoną ilość informacji naukowych, a nie nieskończoną, dlatego określenie "bezcenne" jest, moim zdaniem, nie na miejscu i pachnie egzaltacją. A szafowanie nim w momencie, kiedy monety nie zostały jeszcze nawet pojedynczo zidentyfikowane to duże nadużycie. Może się przecież okazać, że z naukowego punktu widzenia zbiór tych monet nie wniesie nic istotnego do naszej wiedzy - tyle najwyżej, że żył tysiąc lat temu ktoś, kto uciułał dwa gary kasiory.
Niezależni do wartości naukowej i materialnej, i tego że Pani Genowefa została zrobiona w bambuko, uważam, że znalazca powinien być właścicielem każdego znaleziska (na pół z właścicielem terenu) - a Państwo, jeśli uważa, że przedmiot jest mu z jakichś powodów potrzebny,powinno mieć prawo jego odkupienia, a gdy z niego nie korzysta - to jego problem. Z mojego punktu widzenia jest zupełnie obojętne, czy te monety znajda się w muzeum czy nie. Tak jak nie przeszkadza mi, że Trzy Słoneczniki Van Gogha wiszą w jakimś prywatnym gabinecie w USA. Artur
|