Wszystko się wyjaśniło. Będąc przejazdem wpadłem znów do sklepiku we wsi, i korzystając że nikogo nie ma pociągnąłem za język sprzedawce i właściciela przybytku. Nikogo nie interesuje co robię bo: 1. duża część z okolicy ludzi wyjechała z polski, domy stoją prawie puste albo starsi rodziciele w nich mieszkają. Których mało co ich obchodzi oprócz kablówki i Internetu, oraz mszy w kościele, i zakupów w Hipermarketach Lubelskich raz w tygodniu. 2. Wszyscy co nie wyjechali pracują w mieście, bo z tych marnych spłachetków to nikt by się nie wyżywił. Są tak zajęci pracą i domem, że niespecjalnie są zainteresowani wariatem co gania im po polu i szkód nie robi. 3. Polami zajmują się wynajęte ciągniki bo na takie spłachetki pola nikomu się nie opłaca kupować sprzętu rolniczego cięższego. Jeżdżą na nich ludzie których nie jest ta ziemia, mieszkają często dość daleko, chcą szybko wykonać pracę by wziąć kasę. Dlatego skoro im nie przeszkadzam, to nie będą sobie zawracać dupy rozmowami. I tak jest co najmniej od 1900 roku, co potwierdził miejscowy kościelny który akurat wpadł na zakupy. 4. Przed I wojną stał pośrodku tych pól wiatrak, ale splajtował, a resztę rozebrała miejscowa ludność na opał (stąd carskie moniaki w małej liczbie). A przed wojną za Cara to tam było zwykłe nieużytki i tylko wilcy wyli i dzieci się bawiły bo widać je było z zabudowań gdzie by nie polazły (stąd te ołowiane żołnierzyki i zwierzątka). Czasem wypasano krowy. Za II RP rozparcelowano grunty na poletka i coś tam obsiewano ale na takim pagórku dużym nie dość że zwyczajnie sucho było, to ziemia średnio żyzna, a jak przeszła nawałnica większa to pozamiatała wszystko (stąd monetki z II RP w drobiazgach). W dodatku jeszcze podzielona na takie wąskie paseczki, że lepiej było pracować w pobliskim mieście które się rozwijało. Za PRLu też wynajmowano sprzęt rolniczy, z dalszego PGRu, tyle że na lewiźnie, już jak się pracuje na lewą fuchę to się to robi na trzeźwo (stąd brak polmosów). I za PRLu to wszyscy już prawie pracowali w Mieście, mając w nosie lichą gospodarkę (stąd brak polmosów i PRLek). 4. Dużo osób ogląda ulubione programy B. Wołoszańskiego i A. Sikorskiego. Więc wiedzą z czym się to wiąże i na czym to polega, i że szkód nie robię. Grzebią w internecie i domyślają się że skarbów to ja im nie wykopuję. Zwłaszcza że wiochy były ubogie i mało kto miał jakiś grosz przy duszy. 5. Sąsiad sprzedawcy łaził z wykrywką i przez trzy lata obskoczył wszystkie te pola z kumplem z innej wsi jeszcze przed 2000 rokiem (chyba jakieś pierwsze sprzęty z dyskryminacją). Wtedy to była jakaś sensacja pewna, teraz to jeden zmarł, a drugi tylko kolekcjonuje monetki kupując w sieci albo na serwisach, bo starszy i nie chce mu się ganiać po polach. 6. Ksiądz na parafii jest fanem A. Sikorskiego i jego programów było nie minęło, i gdyby nie to że w weekendy zazwyczaj się pojawiam na polu to by mnie już zagadał o swojej kolekcji medalików. 7. Ktoś tam z strzelających się ze mną w ASG mieszkający we wsi powiedział że mnie zna i że spoko chłop jestem. 8. Nie kryję się, wpadam do sklepiku, pije piwo znaczy się swój, wpisał się w koloryt. A że zaczepia w okresie prac rolnych i przed urlopami kiedy jest największy nawał pracy, to co ma się dziwić że ludzie nie bardzo mają czas z nim rozmawiać, w dodatku na tematy które znają w wystarczającym dla nich stopniu z Internetu i TV. A ja już myślałem że to jakaś tajemna sekta jest :D
Ps. Dodatkowo mało jest polmosów na polu bo wszyscy piją za sklepem, picie na polach które widzą trzy wiochy na pagórku to za bardzo widoczne by było, i za daleko na powtórkę.
|