Bo zauważ Argo, że obecnie zaczyna być popularny trend, że "Pan Poszukiwacz" jest najważniejszy w lesie i nikt mu nie podskoczy. Niestety coraz częściej wiele do powiedzenia mają na przeciw, ale jak przychodzi do wypłacania odszkodowań, to "się należy" :)

Sławek,
piszę to od samego początku i wreszcie co poniektórzy "znafcy" prawa doczytali :666

Prywatny "de facto", ale nie "de iure" - jeśli nie byłby członkiem danego koła, to mógłby tam polować tylko jeśli by mu na to pozwolili. Taki paradoks :666 Też znam takiego człowieka, który gdy koło nie chciało go przyjąć zapowiedział, że obsieje swoje 350 ha pod lasem kukurydzą - szybciutko się zgodzili, bo odszkodowania za szkody wyrządzone przez dziki by ich zjadły.

Nie można. Można ich poprosić, żeby sobie poszli. Wyprosić może jedynie właściciel danego terenu.
Inna sprawa, że nikt normalny nie będzie się kręcił na terenie, na którym jest zbiorówka.



Dziadziejesz :666

Odszkodowań nie dostaje się "bo tak". Tu też nie jest tak różowo dla rolników, jakby chcieli. Ale jak ktoś nie wie, o co chodzi, to powtarza zmyślne teorie. Koła łowieckie zazwyczaj jasno określają też kryteria zapraszania myśliwych spoza koła łowieckiego.

Prawo łowieckie dość jasno definiuje, że wypłacanie odszkodowań nie przysługuje:

"3) posiadaczom uszkodzonych upraw lub plonów rolnych, którzy nie wyrazili zgody na budowę przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu łowieckiego urządzeń lub wykonywanie zabiegów zapobiegających szkodom;"


Między wyproszeniem a poproszeniem nie ma absolutnie żadnej różnicy, chyba że ktoś na siłę chcę się dalej czepiać, nie mając zbytniego pojęcia o czym pisze. W celu zminimalizowania ryzyka postrzału trzeba przerwać polowanie i jak najszybciej pokierować osoby trzecie w bezpieczne miejsce. W przypadku dużych miotów absolutnie nie ma czasu na wymiany argumentów, czy proszenie. Tu wchodzi w grę zagrożenie życia ludzkiego.

Prawo łowieckie jest niestety już mocno niedoskonałe, szczególnie w kwestiach naruszania własności prywatnej podczas wykonywania polowania. Niestety większość osób, którym "odwidzi się" gospodarka łowiecka na ich terenach nie poinformuje o tym odpowiednich organów, tylko próbuje uszczęśliwiać myśliwych, którzy w kwestii administracyjnego wydzielania granic obwodu nie mają nic do powiedzenia.

Według "szpeców" NSA się tym nie zajmował, ale wkleję lekturę od poczytania: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/22DEF22F19

Nie rozumiesz prawa. Wcale.
Mieszasz pojęcia, wątki i kompetencje poszczególnych instytucji.
Zamiast promować (w pasożytniczy sposób, ale jednak zawsze) swoje forum, tylko się ośmieszasz.
Przytoczone przez ciebie orzeczenie NSA dotyczy sprawy czysto administracyjnej (sądy administracyjne się innymi nie zajmują) i nie dotyczy uprawnień myśliwych, lecz sejmiku samorządowego.
Proponuję abyś pozostał przy pisaniu o sprawach na których się znasz (są takie?) i dupie Maryni - będziesz wiarygodniejszy.
Z mojej strony EOT i Wesołych Świąt :ang

Argo

Właśnie problem był w tym, że przyjechaliśmy na miejsce i stało jakieś terenowe auto. Wyjęliśmy piszczałkę i szliśmy w stronę pola rozmawiając. Naprzeciw z ambony (zeszli) podeszli do nas Panowie z wielkim ryjem czego szukamy, śmiejemy się itp. bo oni tutaj już 3 godziny na dzika czekają! Przypominam, że była to pora ledwo 21.00 czyli wg. nich byli tam od 19.00. Teraz mi powiedz - skąd ja mam wiedzieć, że jakieś buraki, gdzieś siedzą z bronią i czekają na dzika? Jak będzie ktoś dróżką po skraju lasu uprawiał jogging to zaczną w niego strzelać bo dzik? Szczególnie, że już tam parę razy byłem, spotkałem innych Panów i się nawet miło pytali co tam było na "ich" polu.

Pieniacz zresztą użył sformułowania, że mamy uważać bo już ostatnio prawie nas koledzy ustrzelili jak się w krzakach kitraliśmy. Piszczałkę mam od tygodnia pierwszy raz od 3 lat, więc na moje info, że to nie ja się trochę zdziwił i wypalił - to ile was ku*** jest. Więc Panowie - uważajcie bo stajemy się powoli zwierzyną łowną i z daleka musimy nasłuchiwać/wąchać zapachy czy aby pocisku nie dostaniemy bo w lesie akurat czai się Pan i Władca... (przynajmniej na moich terenach).

Podział obwodu nie dotyczy myśliwych nawet w 1%. Nie komentuję dalej, bo to śmieszne.

może wam się to wydać śmieszne ale jak chodzę po łąkach i laskach w mojej okolicy albo sobie śpiewam albo odpalam dość mocny głośnik bluetooth i puszczam muzykę , na 100 % wygląda to debilnie ale co ważne dziki słyszą Cię z daleka a pełno ich w moich stronach , jakiś czas temu jednego chyba obudziłem bo poruszałem się dość cicho , zerwał się zamotany kilka metrów ode mnie , nie więcej jak 3- 4 metry . spory dzik który lekko zszokowany rzucił się do ucieczki tylko że mniej więcej w moją stronę , potem dopiero skorygował tor lotu ale metr bliżej i w pewnej chwili mógł bym go pogłaskać :) . Teraz się fajnie opowiada ale konkretnie się wystraszyłem , od tego czasu poruszam się głośno tak jak napisałem wcześniej i myślę że takie zachowanie mogło by rozwiać wątpliwości myśliwego który zastanawia się czy strzelać w to co buszuje w krzakach . to mówiłem ja

Kalciferny

Kalci.... Kalci... Prawda jest taka, że i Ciebie słychać z daleka i ściągasz na siebie wszystkie siły zła :666 :666 :666