1. "pozwoliłem raz poszukać na zaoranym polu, to mi dziur narobili w selerach..."
2. Pani pozwoliła mi pochodzić, po dwóch godzinkach przyszedł pan z niecenzuralnymi słowami i na moje słowa odpowiedział: "ona ma tu g... do gadania!"
3. Kiedyś kopię z teściem w deszczu na ściernisku, na prawdę dobre wyniki. Podjeżdża pani i opryskliwie wygania. Odchodzimy, ale na górce super pole zaorane, tuż przy młynie. Mówię do teścia, pogadamy z właścicielem za jakiś czas, dobre pole. Pomyślałem i przyjeżdżamy po dwóch tygodniach. Pani pracuje z mężem przed domem. Zagaduję do gospodarza, rozmawiam, pytam i on się zgadza bez problemu. Pani milczy! Sam nawiązuję do poprzedniej sytuacji, że nieporozumienie, że nie było kogo spytać. Pani na prawdę chyba nie ma żalu... Gdzie dziś jeszcze takie tradycyjne małżeństwa, na prawdę miło wspominam. Pole na górce zawiodło.
Dzisiaj dwa zdarzenia: 4. Pani pozwoliła bez problemu, po czym po dwóch minutach wybiegła z krzykiem,: "Pan tu mi nie będzie kopał na polu, mąż mnie prześwięci! Dzisiaj jest dzień Pański, a pan tu kopie na naszym polu!"
5. Pani wygląda za drzwi i na moje pytanie o pozwolenie wywiązuje się dialog: - sam pan jest? - tak - no to niech pan polata, ostatnio pięciu takich przyjechało, popili się i bardzo. bardzo chamsko się zachowywali. Miła pani, nie zraziła się, wykopałem w godzinkę kilka monetek i ze 30 polmosów...
Ogólnie, po moich licznych doświadczeniach, zawsze mam nadzieję, że otworzy mężczyzna... Panie często się boją, a zdarza się rzadko , ale jednak "nie, bo nie". No i częściej kalkulują, "co będę z tego mieć". Ludziom,. którzy mówią: "a chodź pan." nierzadko zostawię coś na pamiątkę.
P. S. Ja zwykle szukam "staroci, jakieś łuski, guziki, stare, łyżki, ale najwięcej kapsli od wódy" Cóż, wszystko prawda :8)
Ostatnio edytowano niedziela, 28 lutego 2016, 22:30 przez altertomek, łącznie edytowano 3 razy
|