mario123 napisał(a):
No tak frank , po co tyle starań na zezwolenia itp , skoro i tak nic nie możesz sobie legalnie zatrzymać , ryzykować że wejdą ci na chatę :cop i przy okazji zwiną ci co im się spodoba , np . stary zegar czy obrączkę ślubną :roll: . Po co narażać swoją pupę dla jakiś tam zabytków skoro i tak trzeba je oddać a co ciekawsze i tak potem gdzieś wypłyną z muzeum .
Jeśli myślisz kolego,że Tobie na chatę nie wejdą tylko dlatego,że chodzisz z pozwoleniem to gratuluję naiwności. Temat wałkowany wielokrotnie i żadnych wniosków. Jesteś taki pewien swoich racji to zrób donos" kontrolowany". Panowie przyjdą i też Ci zabiorą "przy okazji stary zegar czy ślubną obrączkę". Aż do wyjaśnienia sprawy.
Jeszcze w ubiegłym roku zastanawialiśmy się czy nie starać się jednak o pozwolenia na poszukiwania. Po pewnych drobnych doświadczeniach z różnymi WUOZ-ami i obserwacjach tego urzędniczego bajzlu,doszliśmy do wniosku ,że urzędy nie chcą tak naprawdę współpracy z poszukiwaczami. Nie ma opcji żeby współpracować ze wszystkimi na bazie pozwoleń. U nas sugestia była wyraźna: Tak pojedynczo? Indywidualnie ? To kiepsko...najlepiej zróbcie stowarzyszenie. I ja wiem co prawda,że bez stowarzyszenia pewnie też by się udało,ale to tylko do czasu gdy są nas dwie trzy osoby. Bo teraz ...jak wyobrazić sobie ,że wszyscy nasi koledzy po kiju z regionu ,zgłaszają się do naszego WUOZ-u ,to nie ma opcji aby każdy indywidualnie dostał takie pozwolenia. Nie ma opcji technicznie i pod każdym innym względem. Skoro urzędnik nie jest w stanie przez 3 dni,przyjechać do przedmiotu znalezionego i pozostawionego in situ,nie może też ocenić (szybciej niż w ciągu tygodnia)czy 250 letni kasztan -zabytek uszkodzony podczas burzy należy wyciąć czy jakoś da się zabezpieczyć...to o jakiej współpracy z całą rzeszą poszukiwaczy my mówimy ? System pozwoleń nie jest stworzony z myślą o współpracy. To sztuczny twór, wymyślony na "odpierniczcie się od nas ,daliśmy wam furtkę ,żeby nie było ,że całkiem nie można...A,że furtka to wąskie gardło i nie wszyscy się zmieszczą to insza inszość. :) Są to opłacalne dwie pieczenie przy jednym ogniu. W przestrzeni publicznej wisi przekaz,że: przecież można w naszym kraju poszukiwać zabytki legalnie. Z drugiej strony świetny pomysł aby wsadzić kij w szprychy całego środowiska poszukiwaczy,dzieląc je od środka. I tak zakładając ,że jest nas 100 000 to przyjmując,że jakieś 10 % działa w oparciu o pozwolenia to cała reszta jest złoczyńcami. I sądząc z wypowiedzi kolegi mario123, około 90 % swoich kolegów uważacie za grabieżców co nie chcą oddawać zabytków. :o . I wychodzi na to ,że skoro my jesteśmy dla kolegów "grabieżcami"to my śmiało możemy nazywać kolegów kolaborantami.