Frank. Zdajemy sobie z tego sprawę. Nomennescio dzięki za dobre słowo.
Edycja:
Polecam dodatkowo artykuł, który pojawił się dzisiaj w Świecie Rolnika. Jest to rozmowa- wywiad z Jackiem Wielgusem
https://swiatrolnika.info/poszukiwacze- ... w0S99fpUbACytuj:
Poszukiwacze skarbów liczą na reformę Glińskiego. Rolnicy nie muszą się obawiać
Poszukiwacze skarbów, pasjonaci historii, detektoryści, wykrywaczowcy, eksploratorzy, którzy za pomocą detektorów metali poszukują przedmiotów historycznych, monet, guzików, nieśmiertelników, pieczątek, dewocjonaliów oraz klasycznych skarbów, zachowków, depozytów; których zdaniem instytucji rządowych jest nawet 250 tysięcy, są wyjęci poza nawias prawa. Zazwyczaj prowadzą oni poszukiwania na wsiach, na polach ornych rolników. Ich fatalna sytuacja prawna niedługo może się zmienić na korzyść dzięki tzw. reformie Glińskiego – zapewnia w rozmowie ze SwiatRolnika.info Jacek Wielgus, prezes Polskiego Związku Eksploratorów.
RW: Poszukiwacze skarbów to powszechne hobby. Rolnicy w Polsce przyzwyczajeni są do widoku młodych ludzi z wykrywaczami metalu na polach ornych. Czy to prawda, że w Polsce mamy 250 tysięcy poszukiwaczy skarbów, którzy w świetle prawa są przestępcami i z kolei czy prawdą jest, że w końcu ta sytuacja może się zmienić?
Jacek Wielgus: Czy w Polsce mamy 250 tysięcy poszukiwaczy, to trudno określić zwłaszcza teraz, gdy detektoryści zostali zepchnięci poza margines prawa, ale tak twierdził swojego czasu Narodowy Instytut Dziedzictwa. Poszukiwaczy skarbów czy detektorystów jest bez wątpienia bardzo dużo; poza lasami najczęściej detektoryści pojawiają się u rolników, na polach ornych, po orce. Ci sami pasjonaci historii, detektoryści, czyli użytkownicy wykrywaczy metali są przestępcami w świetle tak skonstruowanego prawa, że można skazywać wyrokami pozbawienia wolności niewinnych ludzi. Dziś płyną akty oskarżenia dla osób, które nawet nie wbiły łopaty w ziemię, ale miały taki zamiar… Absurd! Konfiskowane są pamiątki rodzinne. Jest to nie tylko wynikiem niejasnego i nieżyciowego antyobywatelskiego prawa, ale również bardzo słabo wyszkolonych funkcjonariuszy policji. Cały system ochrony zabytków to jedna wielka patologia doskwierająca również archeologom. Wydaje się, że w końcu jest światełko w tunelu, by zacząć to zmieniać, a zaległości są z kilkunastu przynajmniej ostatnich lat.
Na czym konkretnie polega proponowany kompromis pomiędzy urzędnikami i poszukiwaczami skarbów, pasjonatami historii, którzy odnajdują często arcy ciekawe artefakty metalowe w ziemi, u rolników, na łąkach czy też w lasach?
Kompromis to nie najlepsze słowo w tym przypadku. Tu raczej chodzi o wypracowanie mechanizmów akceptowalnych dla wszystkich, które jednocześnie poprawią kondycję dziedzictwa kulturowego w Polsce. Urzędnicy w obecnym niewydolnym zupełnie systemie są przepracowani. Procedura wydawania pozwoleń na poszukiwania z użyciem wykrywacza metali jest obarczona taką samą papierologią jak wydanie pozwolenia na budowę domu. To nieżyciowe i bezsensowne rozwiązanie. Dziś system „zapchał” się przy 600 wnioskach w skali kraju! Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało gdyby takie wnioski złożyło sto tysięcy detektorystów. Dlatego jest ogromna potrzeba regulacji, które rozwiążą ten problem.
Więc jakie rozwiązania wchodzą w grę? Konkretnie.
Najlepszym rozwiązaniem wydają się być mechanizmy zaczerpnięte z systemów prawnych krajów zachodnich. Opierać się to ma na wzajemnym zaufaniu państwo-obywatel i odwrotnie. Państwo chce mieć pełną kontrolę nad tym, co detektoryści będą wydobywać z ziemi. Detektoryści chcą uprawiać swoją pasję bezstresowo. Dlatego pomysł zamiany decyzji w ramach Kodeksu Postępowania Administracyjnego na zgłoszenia poprzez specjalną platformę internetową jest znacznym ułatwieniem. W zamian detektoryści chcący legalnie uprawiać swoją pasję będą zmuszeni zarejestrować się z imienia i nazwiska oraz przejść szkolenie internetowe z zakresu wiedzy niezbędnej przy tego rodzaju aktywności.
Czy taka reforma dla ministra kultury i jednocześnie wicepremiera, prof. Piotra Glińskiego to raczej szansa czy może zagrożenie? Nie obawiacie się, że stanowiska archeologiczne zaczną być rabowane?
Reforma systemu ochrony zabytków, nad którą pracujemy jako strona społeczna, przyniesie wiele obopólnych korzyści. Obywatele będą mieli jasną sytuacje prawną. Jasno określone prawa, ale też i obowiązki. Ujawnienie mapy stanowisk archeologicznych zapobiegnie przypadkowym wejściom detektorystów na tereny objęte ochroną. Urzędnicy będą mieli narzędzie do szybkiej reakcji w przypadku znalezienia cennych naukowo i materialnie zabytków. Policja nie będzie krzywdziła ludzi wyłapując wszystkich z detektorem w ręku. Obowiązek szkoleń podniesie poziom świadomości poszukiwaczy. Takie rozwiązania pomogą też odseparować uczciwych pasjonatów od zwykłych rabusiów. Jeśli wicepremier Gliński będzie kontynuował prace nad taką reformą, będzie to przełom nie mający precedensu w ostatnich latach. Liczymy na to. Dzięki takim rozwiązaniom Polska stanie się krajem, w którym tysiące zabytków trafiać będą do świata nauki, opracowań, do ludzi, do muzeów, kolekcji, a nie szuflad pasjonatów, na których czyha nieudolnie działająca w tym zakresie policja. Dzięki takim rozwiązaniom będzie także można lepiej chronić stanowiska archeologiczne.
Reforma Glińskiego pozostaje póki co obietnicą. Proste więc pytanie, kiedy legalnie i bez strachu będzie można swobodnie wyjść z wykrywaczem metalu chociażby na własne pole, bo dzisiaj bez odpowiednich pozwoleń nawet na własnym podwórku poszukiwanie zabytków za pomocą detektora metalu to przestępstwo?
Kiedy przepisy zostaną zmienione trudno dziś precyzyjnie określić. Zauważalne jest duże przyspieszenie prac ze strony rządowej. Mam nadzieję, że nie potrwa to dłużej niż rok. Przyjęliśmy założenie, że będziemy działać dwutorowo. Tworzyć od nowa cały system i jednocześnie ułatwiać życie poszukiwaczom już dziś. Dlatego też pracujemy nad zmianami w ramach istniejących jeszcze przepisów. Będą to regulacje w ramach rozporządzenia ministra oraz wytycznych Generalnego Konserwatora Zabytków dla wojewódzkich urzędów konserwatorskich. Celem tych regulacji będzie ujednolicenie systemu wydawania pozwoleń oraz uproszczenia procedur.
Kiedy więc dzisiaj, trzymając wykrywacz w ręku, póki mamy prawo takie, jakie mamy, jesteśmy rasowymi przestępcami?
Według dzisiejszych przepisów chodzenie z detektorem metali nielegalne jest w dwóch przypadkach. Gdy poszukujemy na stanowiskach archeologicznych rejestrowych lub przy zabytkach nieruchomych albo gdy poszukujemy zabytków intencjonalnie. Na poszukiwanie przedmiotów współczesnych lub nie-zabytków żadnego pozwolenia nie potrzebujemy. Taka jest interpretacja Departamentu Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Oczywiście należy zapytać właściciela terenu czy nam na to pozwoli. Niestety wykrywacza intencji nikt jeszcze nie wymyślił więc jesteśmy narażeni na interwencję policji, która praktycznie zawsze zarzuci nam chęć wydobywania zabytków czyli popełnienia przestępstwa. Takie otrzymali wytyczne od swoich przełożonych z komendy Głównej Policji. Polski Związek Eksploratorów, któremu mam zaszczyt przewodniczyć, zajmuje się również ochroną prawna swoich członków przed takimi działaniami. Na razie mamy stuprocentową skuteczność w bronieniu detektorystów przed takimi szykanami. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli zapomnieć o tego rodzaju incydentach.
Czy rolnicy mogą obawiać się potężnej liczby poszukiwaczy na ich polach?
Absolutnie nie. Każde wejście na prywatną posesję wymaga zgody właściciela terenu, w tym przypadku rolnika. Zazwyczaj rolnicy zgadzają się w czasie, kiedy pole jest niezasiane lub odłogowane.
Rozmawiał Robert Wyrostkiewicz, redaktor naczelny magazynu "Świat Rolnika BIZNES" i portalu Archeolog.pl