rob_k napisał(a):
Wiem, że narażę się Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami, ale trzeba było się nie szczypać i rozjechać.
Ten pies ma "popieprzone" w głowie (przez właściciela) i prędzej, czy później dojdzie do nieszczęścia.
P.S. A tak w ogóle, to bardzo lubię zwierzaki. Do niedawna miałem fouska i kota, teraz muszę ograniczyć się do dwóch kotów. :(
Nie wiem kto miał bardziej pomieszane w głowie pies czy własciciel:))
Ja miałem w sierpniu ubiegłego roku niezłą jazdę z duzym psem.Kilka dni wczesniej widzałem dużego wilka biegnącego wzdłuż strumienia i dlatego niezle się przestarszyłem tego psa.
Było to na górze Jawor (oczywiscie wszyscy wiedzą gdzie) podchodziłem w górę szukając grzybów inagle z lewej strony coś sie poruszyło.Moja żona staneła jak wryta i zbladła.Na drugiej stronie przy wąwozie stał wielki pies podobny do wilka.Ruszył w naszą stronę ,nawet nie zdawałem sobie sprawy jak szybko moze pokonac dzielący nas dystans.było to moze kilka sekund.Oczywiscie w pewnej chwili wszyscy spanikowali pies leciał w naszą stronę.Podleciałem szybko w stronę zony i syna zeby w razie czego im pomóc sie obronic.Pies podleciałdo nas zatrzymał sie i obserwował,wystawiłem w jego kierunku dłoń ,podszedł powąchał i już przez następną godzinę nie odstepował nas na krok.
Zeszliśmy na piewszą półkę od podstawy góry gdzie akurat dwuch kolegów skanowało teren,podeszłem i powiedziałem ze oddaje ich zgubę,oni popatrzyli posobie i sie usmiechneli mówiac ze mysleli ze to mój pies.
Pózniej okazało sie dopiero że pies był własnoscią jednego z drwali robiących wycinkę pielengnacyjną w lesie na szczycie,pies bał sie odgłosu piły spalinowej i zawsze uciekał gdzieś gdzie było spokojniej.A co do rasy to był to chyba Malamut.Ta przygoda w sumie byłe miła i przy okazji złapałem bakcyla na"poszukiwania złomu";);)
Pozdrawiam kolegów z czerwonego punto którzy robili wtedy wykopki,może są na forum...