Staregraty dzieki za linka, sporo sie wyjasnilo. 44 kg materialu okazalo sie zmiotkami z podlogi rdzy i smieci :) Wstawiam caly tekst co by nie uciekl.
Nie jesteśmy terrorystami...
Dodał: red Data: 2011-01-25 22:12:36 (czytane: 2081) Wersja do druku
Z Jerzym Waszkiewiczem, dyrektorem Muzeum Ziemi Biłgorajskiej rozmawiamy o akcji funkcjonariuszy policji, oskarżeniach prokuratury, zbiorach muzealnych i zagrożeniu, jakie mogły stwarzać one dla mieszkańców Biłgoraja. Przeczytaj pierwszy wywiad po wizycie CBŚ. bilgoraj.com.pl: Panie dyrektorze, ponad 40 kg materiałów wybuchowych wynieśli saperzy z obiektów Muzeum Ziemi Biłgorajskiej przy Placu Wolności i ul. Nadstawnej w Biłgoraju. Skąd takie ilości? Pracownicy Muzeum z dyrektorem na czele jawią się jako terroryści, stwarzający zagrożenie dla mieszkańców Biłgoraja.
Jerzy Waszkiewicz: Nie jesteśmy terrorystami, jesteśmy pasjonatami historii, ludźmi, którzy w dużej mierze swój czas wolny poświęcają temu, by ocalić historię tej ziemi, by eksponować, odnaleźć, zrekonstruować to wszystko, co może świadczyć o czasach minionych. Odnośnie tych 40 kg materiałów wybuchowych to dziś jest mi wiadomo, że w dużej mierze są to śmieci. Funkcjonariusze CBŚ wkroczyli do obiektów Muzeum, w tym do Zagrody Sitarskiej, w której pomieszczeniach piwnicznych ulokowany jest warsztat. To jest rzecz ogólnie znana, nie ukrywamy tego. W tym warsztacie poddawane są konserwacji i obróbce – w tym także unieszkodliwianiu, np. przewiercaniu zamków – przedmioty, które następnie stają się eksponatami. Tam poddawane są m. in. procesom odrdzewiania. Wszystkie te pozostałości sprzątane są do kubłów i wiader, celem ich uprzątnięcia. W momencie akcji policji, śmieci te czekały na uprzątnięcie. Funkcjonariusze te wszystkie rzeczy zabrali. Oczywiście wśród nich były materiały związane z amunicją, prochem czy związkami żelaza. Nikt jednak nie gromadził tam materiałów wybuchowych.
Policja jednak podaje, że poza 44 kg. materiałów wybuchowych zabezpieczona została m. in. bomba lotnicza, 32 granaty. Przyznam się panu szczerze, że o tym co zostało zabezpieczone dowiedziałem się z mediów. Jako dyrektor Muzeum dostałem tylko protokół z zabezpieczenia przedmiotów, które zostały zabrane z budynku Urzędu Miasta. Nie dostałem protokołu ani wykazu rzeczy zabezpieczonych w Zagrodzie Sitarskiej. Nie wiem jakim to prawem zostało zabrane. Podpisałem stosowne dokumenty potwierdzające zabezpieczenie przedmiotów z siedziby Muzeum przy Placu Wolności. W drugim przypadku nie wiem co zostało zabezpieczone.
Ale jako dyrektor miał Pan chyba wiedzę, jakie rzeczy są w Zagrodzie Sitarskiej, mam na myśli militaria. Ja wydałem pracownikom zakaz przynoszenia uzbrojonych rzeczy, mogących stwarzać zagrożenie. Z tym, że pragnę zaznaczyć, że zdarzały się sytuacje, kiedy trafiały do nas przedmioty w postaci bomb czy pocisków artyleryjskich. Ale ja mam w swojej komórce telefon do saperów, których niejednokrotnie informowaliśmy o tym, że jest podejrzenie, że dany przedmiot może stwarzać zagrożenie i trzeba go np. zdetonować lub unieszkodliwić. Nieraz zdarzało się, że wzywałem na wniosek moich pracowników patrol saperski, informując ich, że został znaleziony przedmiot czy przedmioty, co do których zachodzi podejrzenie, iż mogą być uzbrojone. To można – dzwoniąc do saperów sprawdzić. Niejednokrotnie pojazdy saperskie parkowały w Biłgoraju i okolicach i nikogo to nie dziwiło, do czasu, aż zrobiono ten cyrk z karetką pogotowia, blokadą ulicy, funkcjonariuszami w kominiarkach.
A jednak teraz także wezwano patrol saperski. Tak, był na miejscu patrol saperski, ale z moich informacji wynika, że ich wstępne opinie były wstrzemięźliwe. Pamiętajmy, że to są specjaliści, którzy zajmują się tym na co dzień i znają niebezpieczeństwo związane z materiałami wybuchowymi. Byli jednak wstrzemięźliwi w ocenach. Jeśli mi funkcjonariusz CBŚ mówi, że ten materiał po prostu się pali zwykłym płomieniem, a nie wybucha, żeby doszło do wybuchu trzeba mieć intencje i być wyposażonym m. in. w specjalny zapalnik. Samo przez się to raczej nic nie wybucha. Nie podejrzewam, aby 44 kg śmieci, które zostały zabezpieczone, były aż tak niebezpieczne jak podają to media. Chyba, że pracownicy coś przede mną ukrywali, w co szczerze wątpię i na pewno nie w takich ilościach.
Reklama.
Policja informuje także o zabezpieczeniu ok. tysiąca sztuk amunicji i trzystu sztuk broni. Tak, ale nie wiemy dziś jeszcze jaka część tej amunicji jest „pusta”. W niektórych przypadkach, dziś już wiem, że nie wykonano mojego polecenia odnośnie pozbawienia amunicji ładunku i spłonki. W części amunicji spłonka została pozostawiona po pozbawieniu naboju ładunku. Mogę tylko powiedzieć, że pracownicy w tym przypadku okazali się strasznymi estetami. Pamiętajmy jednak, że amunicja nawet ze spłonką jest amunicją z II wojny światowej, nie nadającą się do wykorzystania w broni palnej nowego typu.
Ale zabezpieczono także ok. trzystu sztuk broni palnej. Panie redaktorze, jeśli tak podaje policja to pewnie zabezpieczono. Ja jestem z wykształcenia archeologiem, specjalizuję się w etnografii i numizmatyce i choć nie jestem specjalistą od militariów umiem odróżnić broń od np. części lufy z CKM, kawałka zamka i resztki kolby. Dla funkcjonariuszy to wszystko to była broń. Oczywiście kawałek półtorametrowej lufy od ciężkiego karabinu może służyć jako broń pod warunkiem, że będziemy nią uderzać jak maczugą. Jako dyrektor Muzeum nie znam się na wszystkim, mam jednak wybitnych, uznanych w kraju specjalistów z różnych dziedzin, którzy zajmują się odpowiednimi działami pracy muzeum. Nie podejrzewam, by oni łamali prawo. Wprost przeciwnie, pracując z nimi wiem, że są to pasjonaci. Wśród zabezpieczonej broni były oczywiście egzemplarze dobrze zachowane, z których posiadania cieszyłoby się niejedno muzeum, ale pamiętajmy, że do tej broni nie jest już produkowana amunicja, że lufa, zamek są przynajmniej częściowo nadszarpnięte zębem czasu. Wśród zabezpieczonych przedmiotów były także te zdjęte z ekspozycji muzealnej, które można podziwiać w naszym Muzeum, gwarantuję – nikt z nich nie strzelał.
To, czy ta broń nadawała się do użycia zdecydują specjaliści. Oczywiście i cieszę się z tego bardzo. Każdy bowiem kto był w wojsku wie, że broń, by nie doszło do wybuchu pocisku w lufie musi być odpowiednio zabezpieczona, zakonserwowana. Egzemplarze zabrane z Muzeum – w większości przypadków – nie nadają się do tego, by oddać z nich strzał nawet celem poddania broni ekspertyzie.
A jednak mimo Pana zapewnień spektakularną akcję przeprowadzono. O co więc Pana zdaniem chodzi? Nie chcę oceniać działania funkcjonariuszy, którzy działają na polecenie m. in. prokuratury w granicach dopuszczonych przez prawo. Poczekajmy na ekspertyzy biegłych i decyzje podjęte przez odpowiednie organy. Nie chciałbym jednak, by moich pracowników i moją osobę przedstawiano jako terrorystów, handlarzy bronią, czy też pospolitych przestępców. Nie ferujmy wyrokami, są od tego sądy.
Dziękuję za rozmowę. Dziękuję również.
|