I kolejne 2 informacje z internetu:
Cytuj:
Komentarz: Kto pod kim dołki kopie...
Witold Gałązka
2011-06-14
Dominik Abłamowicz, nowy dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu chwali się w internecie, że lubi kopać w ogródku. Kopanie może być pasją, trzeba jednak bardzo uważać, bo można wpaść po uszy. O co chodzi - wyjaśnię na końcu. Teraz od początku.
Artur Troncik, młody kolekcjoner, zaniósł do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu eksponaty, które przez lata skupował od handlarzy na targach staroci. Nie chciał za nie ani grosza. Dyrektor muzeum dar przyjął, a zaraz potem pobiegł na policję, bo słyszał w swoim "środowisku" narzekania na poszukiwaczy skarbów. Kolekcjoner musi się teraz tłumaczyć policji, że żelastwo, które chciał oddać w darze, kupował latami na jarmarkach staroci. Jedno z takich targowisk, co jest bardzo śmieszne, do niedawna działało pod oknami bytomskiego muzeum i jakoś dyrektor nie biegał za handlarzami i nie zakuwał ich w kajdany. No pewnie, że nie biegał, bo to bardziej męczące niż kopanie. Zwłaszcza, że można kopać w doborowym towarzystwie. Dyrektora dzielnie wsparła i pochwaliła za postawę wojewódzka likwidator, pardon, konserwator zabytków, pod której troskliwą opieką niejeden już skarb bezpowrotnie zniknął z powierzchni ziemi.
Podbudowany postawą konserwatorki dyrektor muzeum pewnie pęka z dumy, choć do dołka, w którym miał się zmieścić cały gang paserów i nielegalnych poszukiwaczy skarbów, wpadł tylko Troncik.
Można być pewnym jednego - trudno sobie wyobrazić, że do dyrektora muzeum wpadnie jeszcze jakiś naiwny kolekcjoner z workiem darów. Z podkopanym zaufaniem już tak jest, że bardzo trudno je zasypać. W ten sposób dyrektor sam znalazł się w czarnej dziurze. Przysłowia to mądrość narodu.
źródło:
http://m.katowice.gazeta.pl/katowice/1, ... ie___.htmlI z wyborczej:
Cytuj:
Muzeum dostaje kolekcję i wzywa policję
Anna Malinowska
2011-06-14, ostatnia aktualizacja 2011-06-14 11:53
Artur Troncik z Siemianowic Śląskich przekazał dar Muzeum Górnośląskiemu - ponad 250 przedmiotów, które skupował na targach staroci. Dyrektor placówki pięknie mu podziękował - zawiadomił policję o możliwości popełnienia przestępstwa
Troncik ma 30 lat. Od dziecka interesuje się starociami. Najpierw z rodzicami odwiedzał muzea, potem już sam jeździł na targi staroci - najczęściej targowisko w Bytomiu, gdzie kupował przedmioty związane z drugą wojną światową. - Kilka lat temu zacząłem się interesować jeszcze starszymi znaleziskami. Zacząłem skupować i wymieniać się na wszystko, co wyglądało na jak najbardziej stare, a zacząłem od grotu ze strzały - mówi Troncik.
Jego kolekcja wkrótce wzbogaciła się o topory, buławy, ostrogi, fragmenty uzbrojenia, groty, klamry czy klucze z wczesnej epoki żelaza, okresu wpływów rzymskich, średniowiecza, z XVI, XVII i XVIII w. Troncik chciał, żeby jak najwięcej osób mogło oglądać jego skarby, spakował więc eksponaty do kartonów i zawiózł do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Dołożył jeszcze karton z dokumentacją. - Gdy kupowałem jakiś przedmiot, starałem się dowiedzieć o nim jak najwięcej: gdzie i jak został znaleziony, jechałem w to miejsce, robiłem mapki, zdjęcia. Oczywiście robiłem to tylko wtedy, gdy się dało, bo nie zawsze handlarz chciał mi zdradzać swoje tajemnice - mówi Troncik.
Dominik Abłamowicz, dyrektor bytomskiej placówki, przyjął kolekcję, ale gdy za Troncikiem zamknęły się drzwi, zawiadomił policję.
Adam Jakubiak, rzecznik bytomskiej policji, potwierdza: - Prowadzimy postępowanie w sprawie nielegalnego wydobycia przedmiotów ze stanowisk archeologicznych. Kolekcja jest na razie zdeponowana w muzeum.
Troncik łapie się za głowę: - Jakich stanowisk!? Ktoś coś znalazł na polu czy w lesie i to ma być stanowisko archeologiczne? Przedmioty, których pochodzenie udało mi się udokumentować, zostały znalezione głównie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w miejscach, gdzie nie prowadzono żadnych wykopalisk!
Dyrektor Abłamowicz jest jednak przekonany, że mogło dojść do złamania prawa. - Jestem archeologiem z wykształcenia. W naszym środowisku coraz częściej mówi się o amatorach, którzy szukając skarbów niszczą miejsca, którymi powinni się zająć profesjonaliści. Co innego, gdy ktoś coś przypadkowo znajdzie i odda do muzeum, wtedy może liczyć na podziękowania i nagrodę.
Stanowisko dyrektora popiera Barbara Klajmon, wojewódzka konserwator zabytków. - Wszystko, co leży pod ziemią, należy do Skarbu Państwa. Jeśli ktoś wykopie coś cennego, ma obowiązek poinformować o tym najbliższy urząd gminy. A my nie wiemy, w jaki sposób pan Troncik pozyskał te wszystkie przedmioty - mówi.
Muzealnicy nie są jednak zgodni w ocenie postępowania dyrektora Abłamowicza. Jadwiga Lipońska-Sajdak, dyrektorka Muzeum Historii Katowic, przyznaje, że jeśli darczyńca nie potrafi czasem udokumentować źródła pochodzenia zabytku, może podpisać oświadczenie o pochodzeniu znaleziska. - Czasem mamy wątpliwości co do pochodzenia przedmiotu, wtedy odmawiamy przyjęcia. Angażowanie policji to sprawa delikatna, bo odstrasza darczyńców i wzmacnia czarny rynek dzieł sztuki - podkreśla.
Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego, zapewnia z kolei, że Troncik ze swoją kolekcją zostałby w jego placówce potraktowany zupełnie inaczej. - Na pewno zwołałbym konsylium ekspertów i odbyłbym szereg rozmów z darczyńcą. Dla mnie najważniejsze jest ratowanie zabytku - kwituje.
Marcin Rudnicki, archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego, przekazanie sprawy policji nazywa po prostu skandalem. - To zwyczajna nadgorliwość. Winna jest temu nieprecyzyjna ustawa o zabytkach archeologicznych. Definicja mówi, że to przedmioty umieszczone w nawarstwieniach, które powstały w wyniku kulturowej działalności człowieka. Moim zdaniem chodzi tu o wykopaliska prowadzone w osadzie. Trudno takim nazwać przypadkowe pole bitwy czy las, w którym ktoś coś zgubił. Przepis jednak jest nieostry i każdy interpretuje go jak chce - denerwuje się Rudnicki.
Jeśli w czasie dochodzenia Troncikowi zostaną przedstawione zarzuty, będzie musiał zapłacić grzywnę. - Taką kwotę musiałby najpierw oszacować biegły, ale już teraz mogę powiedzieć, że nie będą to małe pieniądze - dodaje Jakubiak.
Czarnorynkową wartość przedmiotów podarowanych Muzeum Górnośląskiemu Troncik wycenia na 30-50 tys. zł.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
żródło:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... licje.htmlPozdr.