Przeczytałem kilka książek o Bogu i religii katolickiej. Były to książki negujące. Napisane fachowo, obalające wiele teorii. Mimo, że książki te mają dużo racji, to jednak nie wszystko jest oczywiste. W swoim życiu spotkałem się z kilkoma rzeczami, które potęgowały emocje wtedy i dzisiaj. Drugie tyle historii znam od babci i innych. Może kilka na początek:
1. Miałem z 19 lat gdy poszedłem ze starszą siostrą do domu babci. Stary drewniany dom. Nikogo nie było w środku. Gdy siedzieliśmy, nagle usłyszeliśmy jak ktoś chodzi po strychu. Normalne, wyraźne kroki dorosłego człowieka. Spojrzeliśmy na siebie wymownie, złapałem siekierę, która była pod ręką i biegiem na strych. Oczywiście na strychu pusto.
2. Ze dwa lata później wracałem od babci ze wsi. Dzień przed 1 listopada, parę minut po północy. Asfaltowa droga, pusta, zero ruchu. Od asfaltowej drogi odchodziła polna, głęboko w ciemny las. Minąłem tą polną drogę, gdy nagle za plecami usłyszałem płacz dziecka, dobiegający głęboko z owej polnej drogi. Włosy w ułamku sekundy stanęły mi dęba (straszne uczucie). Nie oglądając się za siebie zacząłem uciekać. Myślę, że Bolt nie miałby wtedy ze mną najmniejszych szans. :lol: Po kilkunastu krokach usłyszałem jak płacz dziecka zbliża się do drogi asfaltowej. Im bliżej był szosy, tym bardziej brzmiał jak śmiech. Śmiech a właściwie chichot dziecka, któremu udało się kogoś nabrać. Myślę sobie - ktoś sobie robi ze mnie jaja. Odwracam się za siebie, droga pusta, śmiech prosto z jej środka i dookoła mgła. Nigdy w życiu się tak nie bałem. W domu, nakryłem się kołdrą jak małe dziecko, gdy gałąź puknie w okno. Miejsce to od zawsze miało jakąś złą aurę: ciotka widziała diabła zionącego ogniem, inna ciotka widziała same nogi do pasa, które szły za nią. Jeszcze inna osoba z kolei wspominała, że pod nieodległym mostkiem, czarownice grzały sobie pazury nad ogniem. Bajki? Może...
3. Blok w Warszawie. Śpimy z dziewczyną, godzina 01. Nagle ze snu wybudza nas walenie w drzwi, tak przeraźliwe i głośne jakby ekipa antyterrorystyczna waliła taranem, lub ktoś rozpędzał się i walił z kopa. Drzwi potężne, stalowe, antywłamaniowe. Zerwałem się z łóżka i biegnę do wizjera. Miałem do niego jakieś 4 metry. Wyglądam, cisza. Wróciłem do łóżka, jakoś udało nam się zasnąć. Nie wiem ile spaliśmy, ale była godzina 04, znów wybudza nas walenie w drzwi. Zrywam się, patrzę w wizjer, cisza. Wracam do łóżka i nagle za plecami znów słyszę jak coś się dobija. Do wizjera już nie podchodziłem. Sytuacja powtórzyła się jeszcze ze 3-4 nocy. Co to było? Nie wiem. Na pewno nie człowiek. Gdy sam próbowałem nadać drzwiom taką wibrację, musiałem użyć całej swojej siły, a raczej do słabiaków się nie zaliczam. :ups:
4. Historia z tego roku. Babcia jest w stanie umierającym. Zaczyna już odpływać. Przychodzi ksiądz, babcia odzyskuje na chwilę świadomość, ksiądz wychodzi babcia zapada w śpiączkę. Jestem w Warszawie, próbuję zasnąć, nagle po godzinie 00 czuję jak coś pociągnęło mnie dwa razy za rękę. Ale tak delikatnie, zero strachu. Myślę babcia umarła. Ale byłem jakiś spokojny i zasnąłem. Godzina 6 rano dzwoni mama, że babcia zmarła około północy.
5. Czytając wszystkie posty w tym temacie, utkwił mi człowiek w kapeluszu. Tutaj historia mnie osobiście nie dotyczy. Mój kuzyn jechał samochodem w deszczową noc. Droga pusta, więc jedzie na długich światłach. Nagle daleko przed nim, na drogę wychodzi czarna postać w płaszczu i staje na środku. Hamulec i tył zwrot. Co by było gdyby podjechał bliżej? Można tylko gdybać.
|