Witam! Fajny wątek. Tak na szybko kilka moich (,,humorystycznych”) spotkań z rolnikami z kilku lat: 1.Zaorane pole, obok polna droga łącząca dwie wioski czyli dosyć mocno uczęszczana. Patrzę, jedzie stary mercedes blaszak i w pewnym momencie nawet nie bardzo zwalniając zjeżdża na pole i prosto na przełaj na mnie. Nie powiem, gorąco mi się zrobiło, auto staje kilkanaście metrów ode mnie, wyskakuje ,,bardzo duży rolnik” a za nim ,,bardzo duży pies” z gatunku tych ,,wielka morda pełna zębów jak u rekina” i duecik szarżuje krzycząc i szczekając prosto na mnie. Szybki namuślunek, wykrywka na ziemię do tyłu, szpadelek na sztorc, i nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy tylko: ,,Dzień dobry?!”. Duet podbiega, facet zlustrował moją osobę, przywołał psa i cała para z niego zeszła. Pogadaliśmy, zapaliliśmy, poprosił mnie tylko żebym zbierał śmieci bo dwa lata wcześniej przebił koło właśnie na tym polu, i jeszcze dostałem dożywotnie pozwolenie na to pole i wskazał mi kilka innych swoich. W skali kilku lat widziałem go jeszcze kilkakrotnie, zawsze machał mi ręka na powitanie. A okazało się, że zareagował w ten sposób bo obok miał ziemniaki i myślał, że idę sobie nakopać - zmylił go mój szpadelek. 2.Ściernisko. Obok drogą przejeżdża kombajn, facet staje i nie wyłączając silnika drze się, że się pomyliłem, że to nie te pole. Zgłupiałem, zastanawiam się czy może go znam. Facet wyskakuje z kombajnu, podchodzi i wyjaśnia się że zlecił jakiś czas temu pobranie próbek ziemi (do dziś nie wiem po co te próbki). Pogadaliśmy, zapaliliśmy i dostałem znowu zgodę. 3.Pole blisko wioski, obok uczęszczana polna droga. Jestem gdzieś w połowie pola, gdy drogą przechodzi rolnik, zauważa mnie, robi ,,trąbkę z dłoni” i zaczyna do mnie krzyczeć. Nie bardzo mogę zrozumieć bo odległość znaczna, postanawiam go zignorować ale facet nie przestaje. Trudno, sprzęt pod pachę i idę w jego stronę a w miarę zbliżania słyszę coś jakby ,, Randap” (o ile dobrze pamiętam tak to chyba brzmiało). Myślę sobie, ,,cóż za idiotyczne imię dla psa”, podchodzę i mówię, że chodzę tu od godziny i żadnego psa nie widziałem i dopiero facet mi wyjaśnił, że pole jest po oprysku i mogę się zatruć, ale na osłodę pozwolił mi chodzić na sąsiednim, bezpiecznym - ,,bez psa”. Pogadaliśmy, pooglądał moje znajdki i tyle. Pozdrawiam! [color=#000000]
|