wclan napisał(a):
Nie wiem czy przebije kolege moja historia , ale postaram sie :)
Generalnie ekstremalnych sytuacji bylo kilka , ale skupie sie na jednej.
Na poszukiwanie miejscowki wybralem sie razem z kompanem od szpadla. Miejsce zostalo wytypowane "na oko" , po przyjezdzie maly rekonesans ...
0 zywej duszy , brak domostw w poblizu , tylko bezkresne pola i ugory gdzieniegdzie poprzecinane malym laskiem.
Pogoda tez dopisywala , humor na 100% wiec ochoczo wzielismy sie do przeszukiwania terenu.
Chodzilismy mniej wiecej 3h , co jakis czas zmieniajac pola na ugorki i odwrotnie ...
Kolega z kanarkiem wyprzedzil mnie o jakies 100m , a ja drobilem sobie powoli ... wkoncu to nie wyscig.
Patrze przed siebie , na horyzoncie pojawila sie Navara ... widze , ze gna w naszym kierunku , mysle sobie bedzie chryja , ale moze wlasciciel pomyslal , ze kopiemy mu ziemniaki (obok bylo pole) wiec przyjechal sprawdzic ... wytlumaczymy mu na szybko co i jak i bedzie spokoj.
Auto zatrzymuje sie , drzwi na osciez ... i wyskakuje z niego poirytowany "pan rolnik" ... , ze poirytowany slychac bylo juz z daleka po jego urwach i ujach oraz zamaszystym kroko - biegu.
Widze , dzierzy cos w dloni , z daleka nie bylo widac co i jak (pozniej pomyslalem , ze to siekiera) , z bliska okazalo sie mlotkiem.
Bez zastanowienia z piana na ustach podbiegl do kumpla i chcial go zdzielic w leb (pisze jak najbardziej powaznie i gdyby nie jego refleks i unik dostal by w glowe).
Kolega rzucil na bok detektor , szpadel i zaczeli sie szarpac ... chcial mu zabrac mlotek , ale facet mocno trzymal wiec ... dal mu w nos , rolnik przysiadl ... troche sie uspokoil , ale gebe darl w dalszym ciagu.
W miedzy czasie ja dobieglem (bylem kawalek od kolegi i jednoczesnie sytuacja zaskoczyla mnie okropnie)
Jeszcze nikt na mnie nie powiesil tylu ujow co ten rolnik. Nie dal dojsc do slowa , na przemian straszyl synami i policja , nie sluchal przeprosin i tlumaczen.
Rozumiem prawo wlasnosci , rozumiem tez , ze ktos najzwyczajniej moze sobie nie zyczyc mojej obecnosci na swoim polu, ale to byla juz lekka przesada w wykonaniu tego pana. Nie pomyslal , ze mogl by kogos nawet zabic uderzajac takim narzedziem prosto w glowe.
Koniec koncow , poszlismy do swojego samochodu , za nami slychac bylo "pana rolnika" ... spisalem wasze numery , wy uje , skur^&^^ itd.
Nikt z nas nie zgrywal chojrakow , po prostu sytuacja zmusila kolege do takiego dzialania. Zdarzalo sie , ze ktos zganial mnie ze swojego pola (zawsze to szanowalem) , ale nie w taki ekstremalny sposob.
Nikomu nie zycze takich "atrakcji"
Sytuacja była poważna..., ten rolnik niestety raczej nie miał dobrych doświadczeń z nieproszonymi gośćmi...
Z drugiej strony, jeżeli oczekujemy od kogoś kultury i poszanowania, my także powinniśmy taką postawę okazywać, pytając o pozwolenie przeszukania czyjegoś pola.