A tak to wygląda w całości.Złota nie było,ale wiem że też zakopali ;)

Brawo, a coś więcej możesz napisać o znalezisku?

Ogólnie to to że tej porcelany bardzo długo szukałem.Jeden właściciel i 7 skrytek,były sztućce srebrne,mięso w słoikach,ciuchy i inne pierdoły,a brakowało mi tylko porcelany,minę parę lat no i w końcu wygrzebałem brakujące ogniwo :) A teraz tak sobie myślę czy jest jeszcze skrytka z pamiątkami rodzinnymi,albumy,dokumenty itp. :?

Las, ogród, podwórko, piwnica, poddasze? Coś więcej napisz ;)

Miejsce charakterystyczne dla oka,ale dopiero po kilku latach orki i latania za kankami dostrzega się prawdopodobne miejsca ukrycia depozytów.Ważną rzeczą jest umiejscowienie budynku,czas na wysiedlenie mieszkańców.Przy odpowiednim podejściu do tematu morza szukać dosyć skutecznie.

Witam Wszystkich
Ja zaś z 3 miesiące temu podjechalem na starą miejscowe Niedaleko Arnswalde :) był tam majątek parę rzeczy tam wytargalem (wcześniej) niby przeczesana. A wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie jak na skraju posesji zobaczyłem dół a w środku kana oczywiście już pusta. Ale ten teren ma potencjał muszę go przeczesac dokładnie. Może będzie coś jeszcze :)
Pozdrawam

Do rzadkości należy depozyt w postaci jednej kanki.Jak jest jedna to będzie następna albo coś innego.Nie ma co się zniechęcać pustą kanką,ja się cieszę jak trafiam wyczesane skrytki bo wtedy mam jakieś odniesienie gdzie dany właściciel zakopywał i do czego się odnosił,a ludziska znajdą jedną skrytkę,oblecą teren wokół na szybkiego i dają spokój.Kopać każdy sygnał,zero dyskryminacji w przypadku VLF lub mocny statyk.Na podstawie jednej skrytki można znaleźć całą resztę.Jak się trochę ochłodzi to też lecę bo nowe tematy czekają na sprawdzenie. :666

Skrytki to nie zawsze wielkie kotły lub kany które dają dobry sygnał...sztućce zakopane w pośpiechu zawinięte tylko w materiał,większa część zardzewiała,przy nie odpowiednim ustawieniu wykrywacza można bardzo łatwo pominąć ;)

Po przeczytaniu calego watku, wszystkich relacji i obejrzeniu zdjec... To jako poczatkujacy moge sobie od tej chwili na zawsze wyryc w pamieci zlotymi zgloskami:

DYSKRYMINACJA TO ZŁO !

I nie chodzi tu tylko o uprzedzenia rasowe :D

Ciężko na samym początku łazić bez dyskryminacji,człowiek szybko się zniechęca i odpuszcza taki styl jazdy...no ale warto bo fanty fajne wychodzą nie licząc skrytek.Dzisiaj orałem 7godzin i nic szczególnego nie wyszło prócz kilku łusek i kupy złomu :ups:

Temat coś nam cichnie,no niech ktoś się pochwali jakąś skrytką bo ja ostatnio same wyczesane trafiam.Nawiązując do pustych kanek które się często znajduje w bardzo charakterystycznych miejscach np. pod dużym drzewem przy polu lub miejscu gdzie prawdopodobnie trwały prace przy pozyskaniu torfu itp.według mnie te kanki były wkopywane po to żeby służyły jako spiżarki,chowano tam mleko,wodę i inne artykuły spożywcze które mogą się szybko zepsuć,po prostu na czas pracy tam chowali żarcie.Jak ktoś też to zauważył to pisać.Pozdrawiam

Opowieść dziadka kolegi. Jego ojciec był żydowskim adwokatem w Lublinie który niezbyt dobrze zarabiał. Była Pierwsza Wojna, front szedł dosyć szybko do Lublina, Rosjanie stosowali taktykę spalonej ziemi. Kazali się ewakuować z folwarku w którym on prowadził sprawy prawno-finansowe. Właściciel majątku widząc że Kozacy fajczą folwarki i rozbierają chałupy na deski do okopów niekoniecznie dowierzał zapewnieniom ochrony mienia przez Rosyjskiego oficera i poradził się biednego adwokaciny jako zaufanego człowieka. Biżuterię łatwo schować i wywieźć, gorzej z cenną porcelaną którą zbierała teściowa właściciela, wiadomo wojna i na wozach może się potłuc, ciężkie w dodatku, zabiera dużo miejsca. A że adwokacina był łebski to wpadł na diabelski koncept. Zamówiono u stolarza krzyż i w nocy chyłkiem pośrodku lasu przybyła nowa mogiłka kawałek od leśnego duktu. I miejsce oznaczone i nikt nie zwróci uwagi w strefie przyfrontowej na naruszoną ziemię obok takiego znaku. Front się przewalił, ale czasy były niespokojne, troszkę bandytów się porobiło w okolicy Lublina, właściciel walczył z Bolszewikami, więc nie spieszono się zbytnio, a fajans w ziemi może poleżeć. Po 1921 roku spalony folwark trzeba było odbudować, wzięto więc adwokata, dwóch stójkowych do ochrony i pojechali do lasu. Zakopywali w nocy, w dzień po drodze przez las stwierdzili że, po pierwsze są pewne niezgodności na którym odcinku ścieżki trzeba zejść z niej. Po drugie, w lesie podczas wojny krzyży przybyło i są zrobione przez tego samego cieślę na to samo kopyto. Po trzecie teren się zmienił po przejściu wojny, przybyło troszkę dołków strzeleckich, ubyło troszkę drzew od ostrzału artyleryjskiego a przybyło lejów, troszkę zarosło tam gdzie przedtem nie było krzaków. Zmiany nie były na tyle drastyczne żeby nie trafić, ale wystarczające żeby było o wiele ciężej odnaleźć. Trafili za drugim razem, tą pierwszą pomyłkę rozpoznali dosyć szybko po zapachu. Ale kilka godzin im zeszło na szukaniu :D Wniosek z tego taki, po sześciu latach jeśli im było trudno znaleźć tak specyficzny znak, to po dwunastu by już za boga nie znaleźli :) No i że depozyty nie tylko bywają na Dolnym Śląsku i z ostatniej wojny :)

Ps. Folwark i tak splajtował jakiś czas potem podczas Kryzysu w latach trzydziestych i żaden łebski adwokat już nic na to nie poradził że porcelanę do cna wysprzedano :)

Fajny wątek wczesniej nie widziałem a szkoda.I ja coś dołorzę dla rozpalenia wyobrazni :lol: Depozycik znalazł mój ojciec bedąc w latach 97-99 w Hiszpani.Pracował na remontach,rozbiórkach.Skrytka była w luce miedzy ścianami,gliniany dzban, w nim ok 300szt monet jakieś papiery wartościowe(akcje) testament, umowy itd.

Fajne znalezisko. Jestem ciekawy reakcji jak by to trafiło do spadkobierców:)

Jak by ktoś miał znajomego z Madrytu który ma czas tym się zająć to sprawa otwarta :)